– To jest bardzo poważny incydent, który zagroził naszej najważniejszej instytucji demokratycznej. Według informacji posiadanych przez rząd, według naszej oceny, to Rosja jest za niego odpowiedzialna – stwierdziła norweska minister spraw zagranicznych Ine Eriksen Soreide.
Nie podała jednak żadnych szczegółów. Nie wiadomo również, jak rząd norweski zamierza odpowiedzieć na atak. Jednak wystąpienie pani minister to pierwsze publiczne oskarżenie Rosji o tego rodzaju aktywność.
Rosyjska ambasada w Oslo żąda informacji na temat wypowiedzi minister, mimo że dzień wcześniej ambasador był wzywany do norweskiego ministerstwa spraw zagranicznych w tej właśnie sprawie. A Ine Eriksen Soreide zapewniła, że ambasada została wcześniej poinformowana.
Ataku na parlament (Storting) dokonano jeszcze 24 sierpnia. Władze w Oslo przyznały wtedy jedynie, że taki fakt miał miejsce, ale nie wskazywały na sprawcę. Z różnych późniejszych informacji wynika, że hakerzy włamali się na konta mailowe pracowników Stortingu oraz „niewielkiej grupy deputowanych z kilku partii”, w tym z Partii Pracy oraz Partii Centrum.
Szefowa administracji parlamentu poinformowała również, że skradziono „prywatne informacje, takie jak numery ubezpieczeń społecznych, informacje z banków, dane osobowe”. Skopiowane mogły też być „pewne wstępne opracowania polityczne”. Ale niemiecki „Bild” twierdzi, że „skradziono znaczne ilości danych”. „Szef Kremla Władimir Putin kolejny raz zaatakował europejską demokrację” – dodał.