Korespondencja z Nowego Jorku
Prezydent Joe Biden zaproponował 1,9-bilionowy pakiet stymulacyjny, który demokratyczni ustawodawcy chcą za pomocą szybkiej procedury zatwierdzić w Kongresie.
W poniedziałek wieczorem jednak grupa 10 republikańskich ustawodawców, pod kierunkiem senator Susan Collins z Maine, spotkała się z prezydentem Bidenem i zaproponowała oszczędniejszą wersję pakietu, opiewającą na 618 miliardów dolarów. Republikanie argumentowali, że projekt prezydenta jest zbyt kosztowny, tym bardziej że w ubiegłym roku rząd przeznaczył na pakiety stymulacyjne prawie 3 biliony dolarów. Zaapelowali do Bidena, aby dotrzymał obietnicy z czasów kampanii wyborczej dotyczącej międzypartyjnej współpracy i przychylił się do ich propozycji.
Komentatorzy zastanawiają się, jak się potoczą się losy tego pakietu, bo demokraci w Kongresie, na czele z przewodniczącą Izby Reprezentantów Nancy Pelosi i przewodniczącym większości w Senacie Chuckiem Schumerem, w poniedziałek rozpoczęli proces, który pozwoliłby na zatwierdzenie pakietu za pomocą zwykłej większości w Senacie, a nie – jak dotąd 60 głosów – co dałoby demokratom możliwość zatwierdzenia propozycji Bidena bez głosów republikanów.
Taka sytuacja stawia Joe Bidena między młotem a kowadłem. Z jednej strony jest pod presją swojej własnej partii, aby zrealizować duży pakiet stymulacyjny, tym bardziej że ma do tego dobre warunki, czyli większość demokratyczną w Izbie Reprezentantów i Senacie, z drugiej strony – spotkanie z republikańskimi senatorami to test jego umiejętności negocjowania z przedstawicielami opozycyjnej partii oraz możliwość zyskania co najmniej 10 dodatkowych głosów w negocjacjach nad pakietem, jeżeli umiejętnie je rozegra.