W niedzielę resort zdrowia poinformował o 21 849 nowych zakażeniach, w sobotę o 26 405. Dodatkowo dramatycznie kurczą się miejsca w szpitalach covidowych – wolnych zostało niespełna 10 tys. Ze wsparcia respiratorowego korzysta 2360 chorych. To rekordowe liczby od początku pandemii. Do szpitali coraz częściej trafiają ludzie młodzi i dzieci.
„Udział mutacji brytyjskiej koronawirusa w kolejnych badaniach genomu osiągnął już w Polsce wartość 80 procent" – poinformował na Twitterze minister zdrowia Adam Niedzielski. A na wcześniej zorganizowanej konferencji mówił: – Myślę, że to ta sytuacja, w której wszyscy musimy pójść po głęboką refleksję na temat swojego bezpieczeństwa, bezpieczeństwa naszych bliskich, bo sytuacja jest bardzo poważna.
Kary dla łamiących zasady
W tej sytuacji nie dziwi wprowadzony od soboty w całym kraju lockdown. Zamknięte zostały ośrodki sportowe, instytucje kultury, galerie handlowe, hotele, a wszystkie dzieci, w tym te z klas 1–3, uczą się zdalnie. I choć trzecia w ciągu ostatniego roku narodowa kwarantanna męczy, to jednak, jak wynika z sondażu IBRiS przeprowadzonego na zlecenie „Rzeczpospolitej", aż 41,6 proc. ankietowanych chciałoby większej kontroli przestrzegania reżimu w sklepach, galeriach, restauracjach i kościołach, a także surowego karania tych, którzy nie stosują się do epidemicznych reguł. Za takim rozwiązaniem opowiadają się w równym stopniu zarówno wyborcy Zjednoczonej Prawicy, jak i opozycji czy też niegłosujący.
To największa grupa wśród ankietowanych. Kolejna – 28,1 proc. respondentów – jest przekonana, że należy zrezygnować z obostrzeń, bo nie przynoszą efektu. To rozwiązanie popierają zwłaszcza wyborcy opozycji (szczególnie Konfederacji) mający nie więcej niż 29 lat, pracujący na umowę o dzieło/zlecenia lub prowadzący własną działalność gospodarczą.