"Wyborcza" poinformowała, że aby ratować ogród w związku z pandemią koronawirusa pozbawione dochodów zoo sprzedaje vouchery "na przyszłość, nie wyklucza też najbardziej drastycznego kroku - uboju zwierząt".
Cytowany w artykule prezes Radosław Ratajszczak przyznaje, że sytuacja zoo jest bardzo trudna, podobnie jak innych ogrodów zoologicznych na świecie. Przywołał tu sytuację zoo w Neumünster, które nie wyklucza uboju zwierząt domowych, takich jak owce czy kozy, by wyżywić te dzikie.
"My też mamy cały szereg zwierząt domowych, więc jeżeli sytuacja będzie tak drastyczna, w co nie chcę wierzyć, to i takie rzeczy trzeba dopuszczać do myśli" - mówi Ratajszczak "Gazecie Wyborczej".
W oświadczeniu przesłanym mediom prezes ZOO Wrocław pisze jednak, że placówka żadnego uboju nie planuje. Ratajszczak tłumaczy, że w rozmowie z dziennikarką przyznał, że takie rzeczy można dopuszczać jedynie w "bardzo drastycznych przypadkach".
"Moja wypowiedź została źle zrozumiana, na skutek czego wyciągnięto daleko idący wniosek, który trafił do tytułu artykułu, prawdopodobnie wyłącznie w celu podniesienia jego atrakcyjności, nad czym ubolewam" - pisze prezes.