W trzecim punkcie natomiast niektórzy zauważyli, że „pod takie sformułowanie może podpadać również silny atak hakerski na infrastrukturę Rakietowych Wojsk Strategicznych” i wtedy także Rosja odpowiedziałaby uderzeniem jądrowym. „W amerykańskiej doktrynie jest prawo odpowiadania na komputerową dywersję przeciw ważniej infrastrukturze cywilnej i wojskowej wszelkimi środkami” – bronili się rosyjscy wojskowi, sugerując, że i Waszyngton gotów jest rzucić bombę atomową na hakerów.
Kto pierwszy
– Obecny dokument nie określa wielkości pierwszego uderzenia, na które miałaby odpowiadać Rosja – zauważył jeden z ekspertów Wiktor Murachowskij.
To zaś jest podobno odpowiedzią na amerykańskie doktryny powstałe po 2014 roku. USA uważają, że „Rosja w swym planowaniu wojskowym przewiduje atomową eskalację dla osiągnięcia zwycięstwa”. W NATO nazywane to jest „escalating – deescalating”. Wojskowi sojuszu przewidują, że w przypadku ewentualnego konfliktu konwencjonalnego z Rosją (w Europie, głównie na terenie państw bałtyckich, ale i w Polsce), gdy rosyjska armia zacznie przegrywać, jej generałowie użyją taktycznej broni atomowej. Stąd też amerykańska armia zaczęła zastanawiać się nad skonstruowaniem niewielkich ładunków jądrowych i różnych broni precyzyjnych, by być gotową do prowadzenia „ograniczonej wojny atomowej dla neutralizacji rosyjskiej doktryny”.
Mimo iż Moskwa wielokrotnie zaprzeczała, by szykowała się do takiego rodzaju konfliktu, obecny dokument nie rozwiewa wątpliwości, wręcz przeciwnie. Wśród zasad rosyjskiej polityki już w trakcie ewentualnego konfliktu wymieniono w nim „niedopuszczenie eskalacji działań wojennych i ich przerwanie na warunkach Rosji i/lub jej sojuszników” – co niektórzy eksperci traktują rozszerzająco jako gotowość do użycia broni atomowej dla wygrania niewielkiego konfliktu konwencjonalnego.
Dotyczy Polski
W opublikowanym dokumencie są też punkty bezpośrednio dotyczące Polski. Wśród „głównych wojskowych zagrożeń, które mogą przerosnąć w niebezpieczeństwa (w tym agresji)” jest „rozbudowa zgrupowań wojskowych na sąsiadujących z Rosją i jej sojusznikami terytoriach” oraz „tworzenie przez państwa, które uważają Rosję za potencjalnego przeciwnika, systemów obrony przeciwrakietowej”.
Jednocześnie wymienianie w dekrecie sojuszników Rosji rozciąga geograficznie obszar zainteresowań generałów Kremla i pozwala objąć również Turcję – graniczy z nią sojusznicza Armenia.