Twardy rozwód Wielkiej Brytanii z Unią pod koniec tego roku staje się coraz bardziej prawdopodobny: rokowania w sprawie umowy o współpracy, która miałaby wejść w życie po wyjściu 31 stycznia 2020 r. królestwa ze Wspólnoty, drepczą w miejscu. Ale w ślady reszty królestwa nie zamierza pójść Gibraltar.
– Główny minister Fabian Picardo przyznał, że rozważa przystąpienie Gibraltaru do umowy z Schengen i unii celnej z UE – mówi „Rzeczpospolitej" Brian Reyes, redaktor naczelny „Gibraltar Chronicle", głównej gazety ukazującej się na tym terytorium.
Przeciw brexitowi
Taki scenariusz byłby krokiem ku poluzowaniu więzi z Wielką Brytanią i integracji z Hiszpanią. Londyn nie zgodził się w 2016 r. na idącą w tym kierunku propozycję Brukseli w sprawie Irlandii Północnej właśnie w obawie, że będzie to początek rozbicia królestwa. Jednak Gibraltar posiada odrębny system prawny w stosunku do Wysp Brytyjskich i Borisowi Johnsonowi trudno jest sprzeciwić się nawiązaniu przez „Skałę" – jak nazywa się Gibraltar – bliższej współpracy z Unią.
– Brytyjski rząd zobowiązał się, że nie podejmie żadnej decyzji w sprawie Gibraltaru wbrew jego mieszkańcom, także co do statusu po brexicie – mówi Reyes.
W referendum w 2002 r. 99 proc. Gibraltarczyków co prawda odrzuciło propozycję „dzielonej suwerenności" Hiszpanii i Wielkiej Brytanii, ale w głosowaniu w 2016 r. 96 proc. głosowało za pozostaniem w Unii.