Przygotowania trwały ponad pięć i pół roku. Tyle upłynęło od ataku na paryską redakcję tygodnika „Charlie Hebdo”, który wstrząsnął Francją i całym Zachodem. Skłonił do rozważań o zachodnich wartościach i do zaostrzenia reguł bezpieczeństwa, kosztem wolności. Francja przeżyła potem kilka kolejnych zamachów, w tym najkrwawszy na stołeczny teatr Bataclan w listopadzie 2015.
Terroryści zamachowcy, pochodzący z rodziny algierskich imigrantów bracia Kouachi – Said i Chérif, od dawna nie żyją, zginęli w akcji policyjnej dwa dni po wymordowaniu kilkunastu pracowników „Charlie Hebdo”, w tym czołowych karykaturzystów. Zastrzelony został też ich wspólnik, potomek malijskich imigrantów Amedy Coulibaly, który zamordował cztery osoby w żydowskim sklepie.
Kim są zatem oskarżeni? – To ci, co pomogli braciom Kouachi w przygotowaniach zamachu: dostarczyli broń, czy udzielili wsparcia terrorystom w czasie trwającej kilkadziesiąt godzin ucieczce z miejsca zbrodni. Oskarżonych jest 14 osób, z tego trzy są sądzone in absentia. Nawet nie wiadomo, czy żyją, mogli zginąć w Iraku lub Syrii. Dotyczy to Hayat Boumedienne, partnerki Coulibaly’ego, która po zamachu uciekła na tereny kontrolowane przez tzw. Państwo Islamskie.
Ali Reza Polat, Francuz tureckiego pochodzenia, usłyszy najpoważniejszy zarzut dostarczenia broni i ładunków wybuchowych, grozi mu dożywocie.
Część zatrzymano już na początku 2015 r., innych wytropiono później. Pod koniec 2018 r. wydalono do Francji z afrykańskiego Dżibuti Petera Cherifa (on sam woli być nazywany – Abu Hamza), chyba najważniejszego z tych, którzy pojawią się przed sądem. To konwertyta (z katolicyzmu, który wyznawał jego ojciec urodzony na Karaibach; matka jest muzułmanką, pochodzenia tunezyjskiego). Miał poważny wpływ na braci Kouachi, uchodzi za tego, którzy przekonał ich, około 2003 roku, do radykalnego islamu.