Od początku lata setki, jeśli nie tysiące, osób w różny sposób związanych z opozycją zostało osądzonych, zmuszonych do emigracji, odebrano im prawo do startu w najbliższych wyborach parlamentarnych, wyrzucono z pracy czy po prostu pobito je lub zastraszono.
Represje nie ominęły siedzącego już od stycznia w łagrze samego lidera opozycji Aleksieja Nawalnego. Komitet Śledczy – który według rosyjskiego prawa zajmuje się najcięższymi przestępstwami – formalnie oskarżył go w środę o „stworzenie organizacji naruszającej prawa obywateli i ich nietykalność", czyli słynnej Fundacji do Walki z Korupcją. Nawalny, który odsiaduje dwa lata i osiem miesięcy, może zostać teraz skazany na kolejne trzy. Jego brat Oleg już został skazany (choć pod innymi zarzutami) na rok w zawieszeniu.
Kradł, chował, legalizował
Jednocześnie dwaj najbliżsi współpracownicy opozycjonisty Leonid Wołkow i Iwan Żdanow zostali oskarżeni o „okazywanie usług finansowych przeznaczonych dla finansowania organizacji ekstremistycznej". Teraz grozi im do ośmiu lat.
– Prawa wyborcze naruszał, od służby w armii uchylał się, decyzji sądów nie wykonywał, pieniądze chował, pieniądze kradł, pieniądze legalizował i co tam jeszcze – wyliczał Żdanow wszystkie oskarżenia, pozwy i wyroki, jakie na niego spadły. Od razu przyznał, że pogubił się już w tym. Obaj z Wołkowem zdążyli wyjechać za granicę, ale w rosyjskim więzieniu znalazł się ojciec Żdanowa pod dziwacznymi zarzutami.
Chaos próbował uporządkować Wołkow, który podliczył, ile teraz spraw karnych toczy się przeciw niemu, Żdanowowi i Nawalnemu (oskarżani są wspólnie). „Obecnie prowadzone są naraz cztery sprawy karne związane ze zbieraniem pieniędzy (na działalność Fundacji Nawalnego – red.). 150 (!) śledczych do spraw specjalnych na cały etat zajmuje się tylko tym od dwóch lat. W każdej ze spraw napisano setki, jeśli nie tysiące, tomów akt; przeprowadzono setki, jeśli nie tysiące, działań śledczych; przesłuchano setki, jeśli nie tysiące, osób" – podsumował.