W środę w Genewie zastępczyni sekretarza stanu Wendy Sherman i wiceminister spraw zagranicznych Siergiej Riabkow rozpoczęli rozmowy, które mają doprowadzić do zawarcia pierwszej od lat umowy o ograniczeniu zbrojeń. To efekt szczytu w tym samym miejscu 16 czerwca Joe Bidena i Władimira Putina. Obaj przywódcy zapowiedzieli wówczas, że chcą, aby stosunki między Waszyngtonem i Moskwą „stały się bardziej przewidywalne".
Amerykański prezydent nie ma złudzeń co do intencji Kremla. – Rosjanie będą próbowali ingerować w wybory do Kongresu w 2022 r. Tu chodzi o naszą suwerenność. Putin ma arsenał jądrowy i właściwie niewiele więcej. To dla niego wielki problem. I przez to w moich oczach jest jeszcze bardziej niebezpieczny – mówił we wtorek Joe Biden.
Nad Potomakiem za szczególne zagrożenie uważa się powtarzające się rosyjskie ataki w cyberprzestrzeni, w tym ten, który sparaliżował największy ropociąg Wschodniego Wybrzeża (Colonial Pipeline). Biały Dom obawia się, że to doprowadzi do realnej wojny.
Jednak już na początku kadencji w lutym Biden bez warunków wstępnych przedłużył o pięć lat porozumienie New Start o redukcji rakiet atomowych dalekiego zasięgu. Oddalił w ten sposób obawy Moskwy przed kosztownym wyścigiem zbrojeń w tej kategorii uzbrojenia.
Waszyngton liczy, że takim aktem dobrej woli skłoni Rosjan do dalej idącej współpracy. Amerykanie obawiają się niekontrolowanego wybuchu konfliktu. Ich zdaniem takie ryzyko rośnie wraz z rozwojem nowego typu uzbrojenia. Chodzi o rakiety naddźwiękowe, pociski wystrzeliwane z kosmosu oraz zastosowanie sztucznej inteligencji. Moskwa niedawno pochwaliła się rozwijającym prędkość siedem razy większą od dźwięku pociskiem Cirkom, który jej zdaniem nie jest dostrzegalny przez radary.