– Pojawiają się propozycje odejścia od anonimowości w internecie. (…) Należy to omówić – jako pierwszy zareagował szef parlamentu Wiaczesław Wołodin.
Jeszcze nie wiadomo, czym zakończy się ta inicjatywa, ale wcześniej władze proponowały wprowadzenie obowiązku logowania się do sieci na podstawie dokumentów osobistych.
Senat rosyjski nie pozostał w tyle i zaproponował wprowadzenie cenzury gier komputerowych, w których „latają kawałki mięsa i leją się strumienie krwi”. Współpracownicy Aleksieja Nawalnego natychmiast przypomnieli, że trzy lata temu (po ataku na szkołę w Kerczu na okupowanym Krymie) powstało rządowe Centrum badań i internetowego monitoringu środowiska młodzieżowego właśnie w celu „zapobiegania napadom na szkoły”. Już wydano na nie ponad 18 mln dolarów. „Nie wiadomo, co się stało z pieniędzmi” – stwierdził opozycjonista Oleg Stiepanow.
Brak dyscypliny
Urzędnicy z resortu oświaty też rzucili się do pracy i rozesłali po Rosji instrukcję nakazującą stworzenie list uczniów (oraz absolwentów szkół od 2018 roku) „skłonnych do naruszania dyscypliny”. Wydział oświaty w Murmańsku taki spis zaczął tworzyć jawnie, w internecie – podając dane uczniów. Wśród „przeklinających”, „włóczących się”, „wnoszących do szkoły broń”, „palących”, „używających narkotyków i alkoholu” i „kradnących” znaleźli się też uczniowie „należący do grupy Nawalnego, nieuznający rosyjskiego prawa”.
– Dopóki nie będzie państwowej ideologii, dopóki dzieci nie będą stale zajęte w czasie poza lekcjami tak, jak było w ZSRS (…), to takie sytuacje będą się powtarzać – zapewniała rzeczniczka praw dziecka w Tatarstanie Tatiana Wołyniec.