Przykład Australii nie do powielenia w Europie

Polityka rządu w Canberze wobec nielegalnych imigrantów jest wyjątkowo skuteczna. Ale też i wyjątkowo brutalna.

Aktualizacja: 15.08.2017 20:00 Publikacja: 13.08.2017 19:04

Przykład Australii nie do powielenia w Europie

Foto: WILLIAM WEST

Kilka dni temu grupa dzieci natrafiła w buszu na wyspie Manu należącej do Papui-Nowej Gwinei na wisielca. Był nim 28-letni Irańczyk, imigrant osadzony jak i pozostałych ponad 850 osób w szczelnie ogrodzonym obozie na wyspie. Zamierzał  się osiedlić w Australii. Nie miał szans na realizację swego celu. Nie był pierwszym samobójcą w tym miejscu. Australia, mimo wielu tysięcy kilometrów wybrzeża, jest jednym z najbardziej strzeżonych państw na świecie. Dla imigrantów, tych nielegalnych, jak Irańczyk, nie ma na antypodach miejsca. Wyłapywani z łodzi wyruszających z wybrzeży Wietnamu, Indonezji czy nawet ze Sri Lanki w podróż do Australii osadzani są w specjalne przygotowanych obozach na wyspie Manu czy Nauru, gdzie znajduje się już 1200 imigrantów.

Oba państwa otrzymują z Australii setki milionów  dolarów za użyczenie swego terytorium, ale zaczynają mieć coraz większe  wątpliwości, czy tak zarobione pieniądze da się pogodzić z zasadami moralnymi. ONZ-owska komisja ds. uchodźców zareagowała właśnie po raz kolejny na wydarzenia w obozie na wyspie Manu, krytykując rząd w Canberze za łamanie praw człowieka.

Warunki w australijskich obozach dla nielegalnych imigrantów są określane w mediach mianem tragicznych (złe wyżywienie i brak higieny). Najwięcej sprzeciwów budzi pozbawienie osadzonych tam imigrantów wolności. Nie ma sposobu na odstawienie ich do krajów pochodzenia, gdyż nie posiadają dokumentów, a poszczególne państwa nie przyjmują osób o wątpliwej przeszłości. Australia gotowa jest nawet za to płacić . Jak w wypadku Kambodży, której reżim zainkasował już z tego tytułu prawie 30 mln dol. USA. Nie zmienia to sytuacji.

Impas trwa i nie wygląda na to aby coś miało się zmienić. Australijski rząd nie zamierza rezygnować z uruchomionego jeszcze w 2013 roku Operation Sovereign Borders (Operacja Suwerenne Granice). Australijska marynarka wojenna dołączyła wtedy do innych służb patrolowych wybrzeża. Granice stały się tak szczelne. – Prowadzimy aktywną politykę imigracyjną i przyjmujemy także przybyszów z pobudek humanitarnych – twierdzi rząd w Canberze, odpierając wszelkie oskarżenia o prowadzenie brutalnej polityki imigracyjnej.

W ostatnich dwu dziesięcioleciach państwo na antypodach przyjmuje z przyczyn humanitarnych ok. 12–13 tys. imigrantów rocznie. Dodatkowo przyjęto w ostatnich dwu latach niemal 20 tys. uchodźców z Syrii i Iraku. Jednak w kilku latach przed operacją Sovereign Borders do Australii dotarło co najmniej 20 tys. osób na łodziach. Tak jak to uczynili pierwsi boat people, uchodźcy z Wietnamu, którzy w kwietniu 1976 roku wylądowali w Darwin. Australijczyków wietnamskiego pochodzenia jest w tej chwili ponad 200 tys. Większość z nich przybyła później samolotami, także w ramach programu łączenia rodzin. Temu chce zapobiec obecnie Canberra. Stąd porozumienia z Papuą-Nową Gwineą oraz Nauru o utworzeniu tam obozów. Jesienią tego roku obóz na wyspie Manu ma zostać zlikwidowany. Taka jest decyzja Papui-Nowej Gwinei, której Sąd Najwyższy uznał, że nie do pogodzenia z konstytucją kraju jest pozbawienie na jego terytorium kogokolwiek wolności bez wyroku sądowego. – Obóz niszczy reputację naszego kraju, musi zostać zlikwidowany – orzekł wtedy Peter O'Neill, premier Papui-Nowej Gwinei. Osadzone w nim osoby zostaną zapewne przetransportowane na australijską Wyspę Bożego Narodzenia na Oceanie Indyjskim.

Z jednej strony 23-mln Australia przyjmuje rocznie ok. 200 tys. legalnych imigrantów z uwzględnieniem czynników demograficznych i ekonomicznych plus kilkanaście tysięcy z przyczyn humanitarnych. Z drugiej nie widzi powodu, aby pójść w ślady Niemiec. Z przyczyn nie tylko humanitarnych, ale i praktycznych model australijski jest dla Europy nie do przyjęcia. Imigrantów pragnących się przedostać na Stary Kontynent jest znacznie więcej.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: piotr.jendroszczyk@rp.pl

Kilka dni temu grupa dzieci natrafiła w buszu na wyspie Manu należącej do Papui-Nowej Gwinei na wisielca. Był nim 28-letni Irańczyk, imigrant osadzony jak i pozostałych ponad 850 osób w szczelnie ogrodzonym obozie na wyspie. Zamierzał  się osiedlić w Australii. Nie miał szans na realizację swego celu. Nie był pierwszym samobójcą w tym miejscu. Australia, mimo wielu tysięcy kilometrów wybrzeża, jest jednym z najbardziej strzeżonych państw na świecie. Dla imigrantów, tych nielegalnych, jak Irańczyk, nie ma na antypodach miejsca. Wyłapywani z łodzi wyruszających z wybrzeży Wietnamu, Indonezji czy nawet ze Sri Lanki w podróż do Australii osadzani są w specjalne przygotowanych obozach na wyspie Manu czy Nauru, gdzie znajduje się już 1200 imigrantów.

Pozostało 80% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1002
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1003
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1001
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1000
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 999