W Polsce od 2018 r. ochronę międzynarodową, głównie z powodu działalności opozycyjnej, otrzymało 401 obywateli Białorusi, z czego najwięcej, bo aż 205, w tym roku – wynika z danych przekazanych „Rzeczpospolitej" przez Urząd do Spraw Cudzoziemców. Białorusini, którzy uciekli do Polski przed prześladowaniami i nadal prowadzą „wywrotową" według Łukaszenki działalność (jak np. w kanale Nexta), opowiadają nam o mailach i telefonach z pogróżkami, jakie otrzymują. Mają być też śledzeni w Warszawie. Służby nie zdradzają, czy monitorują ich obecność w Polsce i czy to gwarantuje im bezpieczeństwo.
Szef Nexty ma status uchodźcy i mieszka w Polsce. Czy po zatrzymaniu Ramana Pratasiewicza otrzyma niejawną ochronę np. policji? – Nie informujemy o takich decyzjach i tym bardziej o działaniach – ucina pytania Mariusz Ciarka, rzecznik KGP.
Według naszej wiedzy taką ochronę na pewien czas dostał po ucieczce z kraju np. białoruski milicjant z rodziną.
Eksperci twierdzą, że Polska musi monitorować środowiska opozycji białoruskiej, bo im także grozi realne niebezpieczeństwo. – Powinna być osłona kontrwywiadowcza, bo reżim Łukaszenki jest nieprzewidywalny – mówi poseł Marek Biernacki, były minister-koordynator ds. służb specjalnych. Podkreśla, że białoruskiemu prezydentowi „nie zależy na opinii Zachodu, a jedynie na poddaństwie wobec Rosji". – Porwanie europejskiego samolotu, by dopaść opozycjonistę, to sprawa bez precedensu. Ten reżim nie cofnie się przed niczym, musimy zdać sobie sprawę ze wzmożonej agentury białoruskiej i rosyjskiej w Polsce, które są zdolne do wszystkiego. To ogromne zadanie dla naszych służb: specjalnych i policji, by dbać o bezpieczeństwo tych ludzi w Polsce – wskazuje Biernacki.
Uchodźcę politycznego – po otrzymaniu takiego statusu – traktuje się jak każdego cudzoziemca, który uzyskał zezwolenie na pobyt stały na terenie Polski. Choć sama ustawa o cudzoziemcach nie daje nikomu z automatu specjalnego przywileju ochrony, eksperci twierdzą, że Polska poniekąd odpowiada za ich bezpieczeństwo.