Książka Agnieszki Dąbrowskiej „Herse. Warszawski dom mody” wydana przez Muzeum Warszawy nie jest plotkarska i nie schlebia celebryckim gustom. To solidnie udokumentowana opowieść pokazującą fenomen ekskluzywnego sklepu, który obrósł legendą.
Hersowie wywodzili się z północy Francji, którą opuścili na przełomie XVI i XVII w., uciekając jako hugenoci przed religijnymi prześladowaniami. „Byli uznanymi ekspertami w dziedzinie handlu i organizacji przedsiębiorstwa, towarzyską elitą, kolekcjonerami sztuki, przyjaciółmi artystów, propagatorami modnych, ekskluzywnych sportów, jak taternictwo czy wioślarstwo” – wylicza autorka.
Potężny klan skutecznie wspierał swoje przedsięwzięcia. Dowodem jest założony w Warszawie w 1868 r. Dom Mody Bogusław Herse, który istniał do 1936 r. Mimo że jego twórca niezbyt długo dowodził biznesem, rodzina dbała, by nie zmieniać marki, która zyskała uznanie klientów.
Jednak 12 lat po założeniu firma stanęła na krawędzi upadku, gdy cenne futro zabrała ze sklepu żona rosyjskiego urzędnika bez uregulowania rachunku. Sprawa musiała być poważna, skoro założyciel domu Bogusław Herse z tego powodu popełnił samobójstwo. Co więcej, uznano to za honorowe rozwiązanie sprawy.
Firma ulokowała się przy ul. Senatorskiej 10 jako magazyn z „towarami białymi”, czyli bielizną i koronkami, poszerzając asortyment o ubiory męskie, sportowe i dziecięce. Słynął też z dużego wyboru pasmanterii oraz sprzedawanych na metry woalek do kapeluszy.