Ekspozycja rzeźb Józefa Wilkonia, przedstawiających zwierzęta w ogrodach Wawelu to znakomita reminiscencja królewskiego zwierzyńca, założonego tam w XVI wieku przez ostatnich Jagiellonów. Zarazem oryginalna próba zbudowania relacji między sztuką współczesną i dawną: bestiariusz artysty można bowiem bezpośrednio porównać z fantastycznymi zwierzętami ze słynnych arrasów wawelskich z czasów Zygmunta Augusta na pokazie „Wszystkie arrasy króla. Powroty 2021–1961–1921" w królewskich komnatach.
Rzeźbić piłą
U wejścia do ogrodów na Wawelu wita nas monumentalny łoś z drewna, a dalej ze wszystkich zakamarków wyłaniają się egzotyczne pantery, hipopotamy, krokodyle, małpy, lwy oraz rodzime dziki, niedźwiedzie, psy. Jagniątko z brązu Wilkoń przygotował do szopki u kamedułów na warszawskich Bielanach, a w końcu zabrał je do domu, bo nie potrafił się z nim rozstać.
Po jego rzeźbach od razu widać, spod czyjej wyszły ręki. Wiele z nich budzi realne skojarzenia – wzmocnione nagraniami głosów, choć nie brak i fantastycznych stworzeń, jak smok wawelski. Duchy lasu to po prostu wilkołaki o głowach wilków i korpusie człowieka. Wilkołaki według artysty to całkiem sympatyczne stwory, przyjazne człowiekowi.
– Ich idea wzięła się stąd, że istnieje w naturze jakieś zwierzęco-ludzkie i ludzko-zwierzęce porozumienie. Zależało mi na przekazie, że trzeba pomóc zwierzętom w przetrwaniu; w ogóle należy pomóc całej naturze: także łąkom, drzewom, lasom – wyjaśniał artysta podczas autorskiego oprowadzania po wawelskiej wystawie.
Wilków też bronił, w końcu pół jego nazwiska pochodzi od nich, ale nie tylko dlatego. Twierdzi, że opowieści o okrucieństwie wilków są przesadzone. I przekonuje, że to bardzo inteligentne zwierzęta, dlatego poświęcił im cztery swoje książki. Naturalnie Józef Wilkoń ma słabość też do koni i to one głównie pojawiają się w jego ilustracjach. Zastrzega jednak, że ich ruchu nie oddaje metodą fotograficzną, ale własną ekspresją. – Każę moim koniom tak biegać, żeby wydawało się, że pływają – mówi. Podczas plenerowego spotkania z widzami artysta chętnie zdradzał także wiele sekretów rzeźbiarskiego warsztatu. Tworząc swój zwierzyniec, rzadko używa farb, żeby domalować panterze cętki.