Już w marcu zatrudnienie spadło o 34,2 tys. etatów, ale w ujęciu rok do roku zdołało wzrosnąć o 0,3 proc. Ograniczenia aktywności ekonomicznej, wprowadzone w celu stłumienia epidemii, obowiązywały jednak wtedy tylko przez pół miesiąca. Ankietowani przez „Rzeczpospolitą" ekonomiści byli więc zgodni w ocenie, że kwiecień, gdy ograniczenia obowiązywały przez cały miesiąc, był na rynku pracy zdecydowanie gorszy. Mimo to przeciętnie szacowali, że zatrudnienie zmalało tylko o 0,6 proc. rok do roku (czyli o około 58 tys. wobec marca).
– Sytuacja na rynku pracy nie jest jednak tak dramatyczna, jak wydaje się na pierwszy rzut oka – uspokaja Marcin Czaplicki, ekonomista z banku PKO. Statystyka zatrudnienia w przedsiębiorstwach dotyczy pełnych etatów. Firmy, które na czas kryzysu ograniczyły wymiar czasu pracy lub wprowadziły postojowe – do czego zachęcają rozwiązania z tzw. tarczy antykryzysowej – raportują do GUS spadek zatrudnienia. Wśród zatrudnionych nie uwzględniają też osób przebywających na bezpłatnych urlopach oraz części spośród korzystających ze świadczeń opiekuńczych i chorobowych. W związku z zamknięciem przedszkoli i szkół oraz kwarantannami wykorzystanie takich urlopów było zaś w kwietniu powszechne. Zdaniem ekonomistów PKO BP rzeczywista skala zwolnień w sektorze przedsiębiorstw wyniosła w kwietniu około 50 tys. osób. – To sugeruje, że tarcza antykryzysowa spełnia swoją rolę – zauważa Czaplicki.
Czytaj także: Polacy największymi pesymistami w Unii
Postojowe płace
O tym, że tąpnięcie zatrudnienia to w dużej mierze statystyczna iluzja wywołana skracaniem czasu pracy w firmach, świadczyć mogą też dane dotyczące płac. Według GUS przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw zwiększyło się w marcu o zaledwie 1,9 proc. rok do roku, najmniej od połowy 2013 r., po zwyżce o 6,3 proc. w marcu. Biorąc pod uwagę to, że roczną dynamikę wynagrodzeń wspiera styczniowa podwyżka płacy minimalnej o niemal 16 proc., to wynik bardzo słaby. Ankietowani przez „Rzeczpospolitą" ekonomiści przeciętnie spodziewali się wyhamowania wzrostu płac do 4,4 proc. rok do roku. – Zaskakująco niska dynamika płac może być efektem jej błędnego raportowania przez przedsiębiorstwa. Wynagrodzenia powinny być podawane w przeliczeniu na pełen etat, ale jest dość prawdopodobne, że w przypadku obniżonego wymiaru czasu pracy niektóre firmy raportują proporcjonalny spadek wynagrodzenia – zauważa Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska.
Czytaj także: Pandemia: PKB Polski może spaść o nawet 7 procent