Zwolnienia tracą impet. Pensje rosną najsłabiej od 7 lat

Przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw zmalało w maju o 3,2 proc. rok do roku, po zniżce o 2,1 proc. w kwietniu. Wzrost płac wyhamował do zaledwie 1,2 proc. rocznie. To dane lepsze niż wydaje się na pierwszy rzut oka.

Aktualizacja: 18.06.2020 11:42 Publikacja: 18.06.2020 10:40

Zwolnienia tracą impet. Pensje rosną najsłabiej od 7 lat

Foto: Bloomberg

Jak podał w czwartek GUS, w sektorze przedsiębiorstw, obejmującym podmioty z co najmniej 10 pracownikami, w maju było 6174 tys. etatów (przeciętne zatrudnienie to liczba pełnych etatów, a nie pracowników), o 85 tys. mniej niż w kwietniu i o 206 tys. mniej niż rok wcześniej.

Ankietowani przez „Rzeczpospolita" ekonomiści przeciętnie szacowali, że zatrudnienie w maju zmalało o 2,6 proc. rok do roku. Na tym tle czwartkowe dane są rozczarowujące. Można jednak znaleźć w nich optymistyczne akcenty.

Przykładowo, w samym kwietniu przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw zmalało bardziej, o 153 tys. etatów. Przy tym pod względem dynamiki zatrudnienia maj zwykle jest gorszy od kwietnia (w ostatniej dekadzie zatrudnienie w maju rosło średnio o 0,3 tys. etatów, a w kwietniu średnio o 1,7 tys.). - Negatywne zmiany na rynku pracy wyhamowują, odzwierciedlając powrót popytu na pracę w obliczu odmrożenia gospodarki i wsparcie uzyskane przez przedsiębiorstwa w ramach działań antykryzysowych – ocenia Marta Petka-Zagajewska, kierownik zespołu analiz makroekonomicznych w PKO BP.

W czwartkowym komunikacie GUS podkreśla też, że spadek przeciętnego zatrudnienia w maju o 85 tys. nie oznacza, że sektor przedsiębiorstw faktycznie zwolnił tyle osób. Przedsiębiorstwa, które czasowo zmniejszyły wymiar etatów swoich pracowników, także raportują to jako spadek zatrudnienia w przeliczeniu na pełne etaty. Wśród pracujących nie uwzględniają też m.in. części osób, które pobierają zasiłki opiekuńcze i chorobowe lub przebywają na urlopach bezpłatnych (zależy to od czasu trwania przerwy). Ekonomiści z Santander Bank Polska i PKO BP zgodnie szacują, że w kwietniu zwolnienia odpowiadały za około 1/3 spadku liczby etatów. W maju i w kolejnych miesiącach rola zwolnień może być większa, nawet jeśli spadek zatrudnienia będzie dalej hamował.

„Majowy spadek zatrudnienia może w większym stopniu niż kwietniowy odzwierciedlać faktyczną likwidację miejsc pracy. Po pierwsze, apogeum okrajania czasu pracy miało najpewniej miejsce jeszcze w kwietniu ze względu na całomiesięczny lockdown, więc główny wpływ tego czynnika widzieliśmy już w poprzednim miesiącu. Po drugie, w maju ze statystyk zatrudnienia odpłynęły osoby, którym wypowiedziano umowę o pracę jeszcze w marcu, lecz w kwietniu przebywały jeszcze na jednomiesięcznym wypowiedzeniu” – tłumaczy Piotr Piękoś, ekonomista z banku Pekao. Jak dodaje, w kolejnych miesiącach będą się kończyły także trzymiesięczne okresy wypowiedzenia, co sprawi, że przeciętne zatrudnienie będzie nadal malało nawet jeśli jednocześnie inni pracownicy będą wracali do pełnego wymiaru czasu pracy. Spadek będzie jednak wolniejszy (w ujęciu miesiąc do miesiąca, bo rok do roku może się pogłębiać).

Statystyki dotyczące sektora przedsiębiorstw nie obejmują osób, które w związku z kryzysem wywołanym pandemią Covid-19 były najbardziej narażone na utratę pracy: pracujących na umowach cywilno-prawnych a także pracujących w mikrofirmach. W tym świetle mogą malować zbyt optymistyczny obraz sytuacji na rynku pracy. Wskazują na to ankietowe badania przeprowadzone przez grupę think-tanków oraz Wydział Zarządzania UW. Wynika z nich, że już pod koniec kwietnia liczba osób bez pracy była o 660 tys. większa niż w grudniu. Wiele z nich nie zarejestrowało się jednak w urzędach pracy jako bezrobotni.

Ankietowe badania Polskiego Instytutu Ekonomicznego sugerują jednak, że szczyt fali zwolnień – także uwzględniając mikroprzedsiębiorstwa - już minął. W badaniu przeprowadzonym w ostatnich dniach maja już tylko 5 proc. firm zgłosiło zamiar ograniczenia zatrudnienia, w porównaniu do 8 proc. w połowie miesiąca i aż 28 proc. na początku kwietnia. Z kolei odsetek firm, które planują zwiększyć zatrudnienie, wzrósł z 7 proc. w połowie maja do 14 proc. pod koniec miesiąca.

Przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło w maju o 1,2 proc. rok do roku, po 1,9 proc. w kwietniu. To najsłabszy wynik od stycznia 2013 r. Ankietowani przez „Rzeczpospolitą" ekonomiści spodziewali się przeciętnie, że wzrost płac zwolnił do 1,5 proc. rocznie.

Komentarz GUS sugeruje, że także w tym przypadku dane mogą malować zbyt pesymistyczny obraz koniunktury na rynku pracy. Jeszcze w kwietniu dynamikę wynagrodzeń podbijało to, że przedsiębiorstwa kontynuowały wypłaty nagród kwartalnych, rocznych oraz premii uznaniowych. „W maju tego typu wypłaty nie były w większości jednostek realizowane” – podkreślił GUS. Statystyki dotyczące wynagrodzeń obejmują również pracowników na tzw. postojowym, którzy czasowo zarabiają mniej. „Niezależnie od tego w maju 2020 r. ponownie występowało także zjawisko zmniejszania wynagrodzeń pracowników” – zaznaczył urząd.

We wspomnianym badaniu PIE pod koniec maja odsetek firm deklarujących, że zamierzają obniżać wynagrodzenia swoich pracowników, zmalał do 9 proc. z 20 proc. dwa tygodnie wcześniej.

Jak podał w czwartek GUS, w sektorze przedsiębiorstw, obejmującym podmioty z co najmniej 10 pracownikami, w maju było 6174 tys. etatów (przeciętne zatrudnienie to liczba pełnych etatów, a nie pracowników), o 85 tys. mniej niż w kwietniu i o 206 tys. mniej niż rok wcześniej.

Ankietowani przez „Rzeczpospolita" ekonomiści przeciętnie szacowali, że zatrudnienie w maju zmalało o 2,6 proc. rok do roku. Na tym tle czwartkowe dane są rozczarowujące. Można jednak znaleźć w nich optymistyczne akcenty.

Pozostało 90% artykułu
Rynek pracy
Pomimo szturmu na oferty pracy firmom wciąż trudno o talenty
Rynek pracy
Brakuje pracowników w Królewcu. Rosja sięga po Hindusów
Rynek pracy
Jakich pracowników potrzebują firmy w Polsce
Rynek pracy
Płace rosną, ale kosztem miejsc pracy
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rynek pracy
Świąteczny sezon w Polsce bez napływu Ukraińców. Kto ich zastąpi?