Zwalniani specjaliści i menedżerowie nie zwiększają statystyk bezrobocia. Nieliczni rejestrują się w urzędach pracy, tym bardziej że na odchodne dostają dobrą odprawę i outplacement, czyli profesjonalne wsparcie dla zwalnianych osób. Coraz więcej firm ze względów wizerunkowych dba o to, by elegancko rozstać się z wysoko wykwalifikowanymi pracownikami, także tymi na umowach B2B.
Jak wynika z badania firmy doradczej LHH, również doświadczeni lojalni pracownicy padają ofiarą restrukturyzacji i reorganizacji w firmach, które jako główną barierę w działalności wskazują często koszty pracownicze. – W wielu branżach walka o zdobycie talentów przeradza się w walkę o ich utrzymanie i uniknięcie redukcji zatrudnienia – twierdzi Łukasz Gajek, dyrektor w polskim oddziale LHH.
Lojalny, lecz za drogi
Według eksperta LHH sporo firm zbliża się do granicy „chomikowania” pracowników, o których jeszcze niedawno musiały zabiegać. Niektóre ją przekraczają, co widać choćby w sektorze technologicznym, w tym w spółkach IT. Do niedawna większość firm technologicznych rekrutowała specjalistów i menedżerów nawet na zapas, lecz widoczne od zeszłego roku spowolnienie wywołało falę cięć zatrudnienia, które nie ominęły Polski.
– Dobre wyniki oddziału w Polsce nie gwarantują spokoju – wyjaśnia Łukasz Gajek, który ostatnio często słyszy od klientów stwierdzenie, że polskie spółki „partycypują solidarnie” w redukcjach zaplanowanych w globalnej centrali. Ta „solidarność”, która po kryzysie finansowym 2008 r. wymusiła zwolnienia w stabilnych polskich oddziałach zachodnich banków, teraz wymusza optymalizacje zatrudnienia w innych branżach.