W ubiegłym roku 117 wypadków przy pracy było spowodowanych „niewłaściwym stanem psychofizycznym pracownika”, jak wynika z danych GUS. Wprawdzie jest to niewielka liczba na tle prawie 69 tys. wypadków przy pracy, które wydarzyły się w 2021 r. (to o 6 tys. więcej niż w 2020 r.), ale pokazuje zagrożenie, jakie nietrzeźwi pracownicy stanowią dla siebie i dla otoczenia. Jak wynika z badań, picie alkoholu przed pracą, albo w trakcie pracy to realny problem części pracodawców.
W niedawnym sondażu serwisu LiveCareer.pl prawie trzech na dziesięciu z 1,4 tys. pracowników przyznało się do picia alkoholu w trakcie pracy. To kilkakrotnie więcej niż w badaniu z 2008 r., gdy takich wskazań było 8 proc. Tegoroczne statystyki zawyżają mężczyźni; 39 proc. z nich przyznało, że zdarza się im pić w pracy, podczas gdy wśród kobiet – 20 proc.
Wprawdzie picie w pracy najczęściej kojarzy się z robotnikami na budowach czy w fabrykach, ale prof. Mariusz Jędrzejko, socjolog i diagnosta uzależnień, zwraca uwagę, że po alkohol sięgają w godzinach pracy również „białe kołnierzyki”. – Niemała część pracujących w Warszawie na Mordorze schodzi na lunch i co czwarty, piąty z nich pije do jedzenia alkohol – mówił prof. Jędrzejko w niedawnej rozmowie z „Plusem Minusem”. Nie mniejszym problemem jest picie przed pracą czy też praca na kacu (niekiedy nadal z dużą zawartością alkoholu we krwi). – Mamy ogromny problem z Polakami, którzy piją małe ilości alkoholu, ale codziennie. Wchodzą rano do sklepu i wypijają niewinne 100 gramów – ocenia Jędrzejko.
Według przeprowadzonego przed trzema laty badania SW Research dla AlcoSense Laboratories, 4 proc. pracowników regularnie zaczyna pracę na kacu, a 29 proc. miało kilka takich przypadków. Nic więc dziwnego, że pracodawcy od lat apelowali o umożliwienie im kontroli trzeźwości pracowników, a część firm wprowadzała je, nie czekając na przepisy.