– Podczas gdy dotychczasowe działania prawne koncentrowały się na tworzeniu warunków sprzyjających przedsiębiorczości, zakładaniu firm, to teraz potrzebne są działania, które pomogą usprawnić funkcjonowanie mikrobiznesów i zachęcą je do skalowania działalności – twierdzi dr Łukasz Błoński, analityk Polskiego Instytutu Ekonomicznego, autor raportu „Pułapka małej skali – o produktywności polskich firm", który „Rzeczpospolita" opisuje jako pierwsza.
Błoński przyznaje, że największym zaskoczeniem była dla niego ogromna różnica w produktywności, jaka dzieli mikrofirmy (zatrudniające do dziewięciu osób) od pozostałych przedsiębiorstw.
Produktywność pracy jednego zatrudnionego zwiększyłaby się o 100 proc. po przejściu z mikro- do małej firmy (10–50 osób) i aż o 300 proc. po przejściu do dużej firmy (powyżej 250 zatrudnionych). – Dysproporcja wydajności między mikroprzedsiębiorstwami a pozostałymi większymi firmami jest jedną z najwyższych w Unii Europejskiej – zwraca uwagę ekspert PIE. Tymczasem najmniejsze firmy stanowią istotną część gospodarki i rynku pracy – pracuje w nich ponad 4 mln osób, które wytwarzają blisko 30 proc. PKB.
Pułapka podwykonawcy
– Duży udział mikrofirm wynika też ze struktury polskiej gospodarki, która jest podwykonawcą dla gospodarki niemieckiej. Polskie małe firmy są bardzo często częścią długiego łańcucha podwykonawców – przypomina dr Piotr Kaczmarek-Kurczak z Akademii Leona Koźmińskiego, zaznaczając, że niska produktywność mikrofirm nie oznacza bynajmniej, że ich pracownicy pracują mniej i gorzej. Wytwarzają natomiast produkty i usługi o mniejszej wartości dodanej niż większe firmy, także dlatego, że częściej działają w tradycyjnych sektorach, a rzadko w branżach związanych z nowymi technologiami.