Publiczne rozważania o lękach związanych z inwestowaniem przez kluczowego sojusznika wielkich pieniędzy w armię to może być niebezpieczna gra. Ale teraz już nie sposób ich uniknąć. Zmuszają do tego słowa prezesa rządzącej Polską partii, wygłoszone w środę w Sochaczewie: „Nie wiem, czy Niemcy zbroją się przeciwko Rosji, czy przeciwko nam, ale się zbroją”.
Siedem pokoleń musi minąć...
Można by powiedzieć: gdy się nie zbroili, gdy nie chcieli inwestować zgodnie z przykazaniami NATO 2 proc. PKB w obronę, było źle. Ton ostrej krytyce nadawał prezydent Donald Trump, ukochany przywódca PiS. Gdy się zbroją (a o Trumpie, niechętnym wspieraniu Ukrainy zaatakowanej przez Rosję, wszyscy chcieliby zapomnieć), też jest źle. Czyli Niemcy zawsze robią źle.
Czytaj więcej
- Możemy liczyć na NATO, ale wtedy, jak się sami będziemy mocno zbroić - powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński. Na spotkaniu z mieszkańcami Sochaczewa wicepremier przekonywał, że wojna Rosji z Ukrainą nie może skończyć się klęską Kijowa, a Polska musi być silna militarnie. - Nie chcemy wojny, chcemy odstraszać. Chcemy pokazać Rosjanom, że nie mają czego tutaj szukać - mówił.
To byłoby jednak uproszczenie. Choć może Jarosław Kaczyński ma taką prostą wizję. Zawsze był bardzo nieufny wobec Niemiec, także w kontekście militarnym. „Przynajmniej siedem pokoleń musi minąć” – mówił o możliwości stacjonowania wojsk niemieckich w Polsce. Mówił to w 2014 r., nie minęło nawet pół pokolenia.
Teraz też, zapewne celowo – licząc na przełożenie się podsycanych antyniemieckich nastrojów na głosy w wyborach – upraszcza. Nic nie wskazuje bowiem na to, że dzisiejsze władze Republiki Federalnej zbroją się przeciwko Polsce. Nic też nie wskazuje na to, że nasz najważniejszy partner w Unii Europejskiej i sojusznik z NATO w ogóle ma jakieś przemyślane plany związane z tą nagłą chęcią zbrojenia.