Do zamachu doszło we wtorek o 19.30. De Vries właśnie wyszedł ze studia popularnej audycji RTL Boulevard koło Leidseplein, jednego z głównych placów w centrum Amsterdamu. Skręcił w sąsiednią ulicę, gdy zabójca oddał w jego kierunku z bliskiej odległości pięć strzałów, w tym przynajmniej jeden w głowę. O tej porze ta część miasta była pełna ludzi. Dzięki reakcji świadków po dwóch minutach na miejscu znalazła się karetka. Odwiozła dziennikarza w stanie krytycznym.
– Walczy o życie – powiedziała kilka godzin później burmistrz Amsterdamu Femke Halsema.
Policja natychmiast zorganizowała na szeroką skalę obławę. Wkrótce udało jej się zatrzymać na autostradzie A4 koło zjazdu Leidschendam 50 km na południe od miasta dwóch mężczyzn jadących srebrnym renault kadjar. Jak później podano, jednym z nich był 35-letni Polak mieszkający od kilku miesięcy z ciężarną żoną i dziećmi w miejscowości Maurik w centrum kraju. Drugi to 20-letni Holender z Tiel. Zdaniem organów ścigania jeden z nich jest zabójcą. W ich mieszkaniach znaleziono amunicję. Zabrano także sprzęt komputerowy. Podejrzani zostali osadzeni w izolatkach. W piątek staną przed sądem.
Marokański gang
De Vries od kilkudziesięciu lat jest gwiazdą holenderskiego dziennikarstwa śledczego. Wsławił się m.in. rozwiązaniem zagadki porwania w 1983 miliardera Freddy'ego Heinekena. W 2008 otrzymał nagrodę za ustalenia sprawców porwania na wyspie Aruba 11-letniej Natalee Hallowaya.
W ostatnim czasie był mocno zaangażowany w śledztwo przeciwko zatrzymanemu w Dubaju i oczekującemu na proces w Holandii przywódcy gangu narkotykowego Ridouanowi Taghi. W 2019 r. Derk Wiersum, adwokat świadka koronnego Nabila B. występującego w tej sprawie, został zamordowany przed swoim domem w Amsterdamie. De Vries przejął jego rolę w sprawie przeciw Marokańczykowi. Dziennikarz wspierał też rodziców zamordowanej 16-letniej uczennicy jednej ze szkół Rotterdamu o imieniu Humeyra, którą zabił jej były narzeczony Bekir E.