Według telewizji ren.tv, która jako pierwsza poinformowała o sprawie, przedstawiciel polskiej firmy Mlekovita powiadomił moskiewską policję, iż szef Rossielhoznadzoru Siergiej Dankwert i jego zastępca Konstantin Sawienkow mieli domagać się od prezesa Dariusza Sapińskiego i jego przedstawiciela w Moskwie łapówki 0,5 mln dol., za pośrednictwem prawnika o nazwisku Suzdalcew. Fakt złożenia na policji zawiadomienia przeciwko szefowi Rossielhoznadzoru potwierdziła gazeta Kommersant.
Rozmowy w sprawie przekazania łapówki miały odbyć się w listopadzie 2019 r. Polacy mieli wskazać policji restaurację na Priesnieńskiej Nabiereżnoj, gdzie rzekomo doszło do spotkania.
Rosjanie odrzucają oskarżenie o korupcję i twierdzą, że zawiadomienie Mlekovity „nie odpowiada rzeczywistości". Twierdzą też że wcześniej już podobne oskarżenia padały ze strony rosyjskiego obywatela Siergiejewa, ale kwota rzekomej łapówki miała wynosił 5 mln dol.
W wydanym dziś komunikacie Rosselkhoznadzor informuje, że „w związku ze szkodą dla reputacji, która doprowadziła do dyskredytacji władz państwowych, a także rozpowszechnianiem świadomie fałszywych informacji, Rosselkhoznadzor postanowił wnieść pozew wobec osób zaangażowanych w złożenie zawiadomienia do Prokuratora Generalnego, a mianowicie wobec Siergiejewa i Jesieniewskiego".
Także Mlekovita zaprzecza, by sytuacja korupcyjna miała miejsce. W przesłanym „Rzeczpospolitej" oświadczeniu rzeczniczka Adrianna Sapińska pisze, że „prezes Dariusz Sapiński nigdy nie spotkał się ani nie kontaktował z szefem Rossielhoznadzoru Rosji Siergiejem Dankvertem ani jego zastępcą (...) jak również nie zna osobiście tych osób. Nigdy też nie udzielał pełnomocnictwa żadnym osobom do reprezentowania firmy Mlekovita przed rosyjskim nadzorem weterynaryjnym. Nigdy również nie było żądania od prezesa Mlekovity kwoty 500 tys. dolarów za zdjęcie ograniczeń dostaw produktów (...) do Rosji".