W obliczu agresji Rosji na Ukrainę państwa zachodnie zareagowały bezprecedensowymi sankcjami ekonomicznymi. Zmusiły one Rosję do ograniczenia eksportu wielu produktów, w tym nawozów sztucznych, które będą potrzebne Rosjanom w ich kraju. Tymczasem od rosyjskich nawozów zależy rolnictwo kraju leżącego przeszło 10 tys. km od strefy działań wojennych.
Zimbabwe importuje z Rosji około ćwierć miliona ton nawozów azotowych rocznie. Bez tych dostaw rolnictwo tego kraju nie będzie w stanie zapewnić odpowiednich zbiorów kukurydzy, podstawowego wyżywienia miejscowej ludności.
- Zagrożenie Zimbabwe z powodu konfliktu rosyjsko-ukraińskiego jest związane z azotanami. Brakuje nam planu B. Ceny azotanów idą w górę – powiedział Bloombergowi Graeme Barr, dyrektor zarządzający importera nawozów Nutrimaster.
Aktualne rezerwy nawozów w tym afrykańskim kraju wystarczą na zapewnienie nawożenia dla upraw pszenicy zbieranych miejscową zimą (lato na naszej półkuli), ale nie będzie ich wystarczająco dla upraw kukurydzy, która będzie sadzona w czasie miejscowej wiosny. Dodatkowo, nawet jeżeli uda się zapewnić dostawy nawozów z innych źródeł, to będą one znacznie droższe, a farmerzy uprawiający pszenicę i kukurydzę nie będą w stanie wziąć tych kosztów na siebie.
W najczarniejszym scenariuszu zbiory będą zbyt małe, by pokryć potrzeby żywieniowe miejscowej ludności. W mniej pesymistycznym, ceny zbóż będą tak wysokie, że mieszkańcom Zimbabwe i tak będzie groziło niedożywienie.