Małe buteleczki z kolorową wódką są niekwestionowanym przebojem wartego 11 mld zł rynku wódki. To jedyna kategoria, która naprawdę szybko rośnie. Co cieszy producentów, zaczyna niepokoić badaczy z firmy Synergion, którzy zauważyli, że rzesza klientów sięga po mocny alkohol w godzinach, kiedy lepiej być trzeźwym, a co trzecia butelka z trzech milionów kupowanych dzień w dzień sprzedawana jest przed południem.
Czytaj także: Procentowo znacząca i tajemnicza promocja w dużej sieci sklepów
Kupić skoro świt
– Nasze szacunki to trzy miliony klientów, które dziennie kupują te małe butelki, a ponad milion transakcji ma miejsce przed godziną dwunastą – mówi Michał Kociankowski, prezes firmy badawczej Synergion. Trzy miliony osób dorosłych to w Polsce blisko jedna piąta rynku pracy lub populacja kilku dużych miast. – Widzimy, że te zakupy dzieją się w bardzo różnych porach, kupują niemal wszystkie grupy społeczne, a zakup odbywa się w przekonaniu, że jest to sprawa błaha, drobna, niespecjalnie znacząca – mówi Ko ciankowski. Temat go zainteresował, bo – jak mówi – małe wódki bardzo intensywnie się rozwijają, mimo że nie mają specjalnego wsparcia czy promocji. A to oznacza, że trafiły na jakąś istotną motywację konsumentów. Badanie „Dokąd płynie mała wódka" przeprowadzili w ramach badania rynku alkoholowego, prowadzonego na zlecenie Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego. Badania, ankiety oraz wywiady ze sprzedawcami przynoszą odmienne wytłumaczenie nagłej popularności małych butelek, niż te przedstawiane przez producentów wódek.
Pierwsza fala zakupów rusza rano, to 28 proc. transakcji, popołudnie przynosi kolejne 36 proc. i po godzinie 18 – ostatnie 36 proc. Badacze szacują, że ok. 600 tys. klientów odwiedza sklep dwa razy w ciągu dnia. Klienci się nie zastanawiają – 94 proc. kupujących dokładnie wie, którą wódkę chce kupić, a na 75 proc. paragonów jest tylko wódka, ewentualnie z napojem lub zakąską.