Komisja ds. Petycji należy do najmniejszych w Sejmie. Liczy 16 posłów, z czego połowę z PiS. Rozpatruje pisma, które trafiają do parlamentu w formie petycji, a na podstawie niektórych wnosi projekty ustaw. O wniesieniu jednego z nich zdecydowała 23 września. A jego treść może zaskakiwać, biorąc pod uwagę retorykę partii rządzącej.
Chodzi o to, że od czasu kampanii prezydenckiej ostro walczy ona z postulatami mniejszości seksualnych. – Skończmy słuchać tych idiotyzmów o jakichś prawach człowieka czy jakiejś równości. Ci ludzie nie są równi ludziom normalnym i skończmy wreszcie z tą dyskusją – mówił np. w połowie czerwca poseł Przemysław Czarnek, który ma zostać nowym ministrem edukacji.
Z projektu, który wniosła komisja, wynika, że poseł za takie słowa mógłby nawet trafić do więzienia. Przewiduje on zmianę w art. 257 kodeksu karnego, który obecnie zakazuje publicznego znieważania grupy ludności albo poszczególnej osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu bezwyznaniowości. Grozi za to do trzech lat więzienia, a po proponowanej przez komisję zmianie sankcja wzrosłaby do pięciu lat. Do treści artykułu zostałyby zaś dopisane nowe przesłanki: płeć, wiek, niepełnosprawność, tożsamość płciowa i orientacja seksualna.
Jak to możliwe, że taki projekt poparli posłowie PiS? Ze stenogramów wynika, że było to już kolejne posiedzenie, podczas którego komisja zajęła się tym tematem. Propozycję inicjatywy przedstawił doradca komisji, po czym jej szef Sławomir Piechota z KO spytał, czy jest akceptacja dla projektu. Ponieważ nie usłyszał sprzeciwu, uznał, że komisja go wniesie.
W rozmowie z „Rzeczpospolitą" Piechota mówi, że w posiedzeniu uczestniczyło kilkoro posłów PiS. I jego zdaniem poparli projekt świadomie. – Jak się nie rozmawia na poziomie zadęcia ideologicznego, lecz rzeczywistych mechanizmów pomocy prawnej, można dojść do takiego właśnie konsensusu – tłumaczy.