W czwartek po południu minął termin zgłaszania kandydatów na następcą Adama Bodnara. Opozycja – od Platformy Obywatelskiej przez Lewicę po PSL i ruch Szymona Hołowni – poprze przy piątej próbie wyboru prof. Marcina Wiącka. PiS postawiło ostatecznie na senator Lidię Staroń. Jeszcze w środę politycy Porozumienia stawiali na prof. Marka Konopczyńskiego, a politycy PiS zapowiadali rozmowy nawet o zgłoszonej pierwotnie przez PSL kandydaturze Wiącka. Później PiS odmówiło jednak poparcia Konopczyńskiego, co wytworzyło nową sytuację.
Dowiedz się więcej: Decydująca gra o Rzecznika Praw Obywatelskich
Jeszcze kilka tygodni temu to środowisko Jarosława Gowina mówiło o wystawieniu senator Lidii Staroń. Jednak ostatecznie rekomendacja Porozumienia była inna, bo – jak pisała „Rzeczpospolita” – senator miała nie cieszyć się poparciem konserwatystów w klubie PiS.
- To właśnie Jarosław Gowin namawiał mnie od wielu, wielu miesięcy, żebym startowała jako kandydat Zjednoczonej Prawicy. I dzwonił, i mam SMS-y, i sam potem rozmawiał z prezesem (Jarosławem Kaczyńskim) jeżeli chodzi o poparcie - mówiła w piątek Staroń w TVP Info.
- Od wielu lat, od ponad 20 lat ja jestem rzecznikiem ludzi, rzecznikiem praw obywatelskich ludzi, co prawda nieformalnym, ale ja zawsze pomagam ludziom. Jestem senatorem niezależnym. Nie należę do żadnej partii. Dla mnie tą moją partią jest partia ludzi, więc pomagam im, rozwiązuję ich problemy - przekonywała kandydatka PiS.