Jeszcze w maju nie brak było głosów, że następczynią Angeli Merkel zostanie Annalena Baerbock z partii Zielonych. Od tygodni jednak w sondażach prowadzi CDU/CSU. Również Armin Laschet, kandydat tych obu partii chadeckich na kanclerza, wyprzedził już swą największą konkurentkę.
Jest ona krytykowana w mediach za retuszowanie swego życiorysu, za brak zdecydowania w debatach medialnych, a ostatnio za rzekomy plagiat, którego miała się dopuścić w swej niedawnej książce „Teraz. Jak odnawiamy nasz kraj". Stefan Weber, austriacki analityk zwany łowcą plagiatów, twierdzi, że w swym programowym dziele Baerbock przepisała fragmenty z ogólnodostępnych materiałów jednej z rządowych instytucji. W pewnym miejscu swej 240-stronicowej książki, wydanej w prestiżowym wydawnictwie Ullstein, Baerbock pisze o rozszerzeniu UE w 2004 roku: „Unia rozrosła się z 15 do 25 członków – i przyjęła około 75 milionów nowych obywateli Unii". W tekście, z którego czerpać miała autorka, Stefan Weber znalazł następujący fragment :„Unia rozrosła się z 15 do 25 członków – i przyjęła około 75 milionów nowych obywateli Unii. Około połowa z nich mieszkała w Polsce". Tego rodzaju zbieżność sformułowań, nie tylko w jednym miejscu książki, miałaby świadczyć o plagiacie.
Argumenty Webera są, jak widać cienkie, na co zwrócił pierwszy uwagę ZDF, drugi program publicznej telewizji. Ale wiadomość o rzekomym plagiacie poszła w świat i trafiła na czołowe miejsca niemieckich gazet.
– Jest to zniesławienie i przejaw brudnej kampanii – twierdzi partia Zielonych. Wydawnictwo Ullstein zapewnia, że dokonało rzetelnej redakcji książki i nie miało żadnych formalnych zastrzeżeń, co do zawartych w niej treści.
Niewykluczone jednak, że zamieszanie wokół osoby kandydatki na kanclerza odbije się negatywnie na wynikach Zielonych we wrześniowych wyborach do Bundestagu. „To porażka Bearbock na drodze do urzędu kanclerskiego" – twierdzi tygodnik „Focus". „Politykowi, który chce zostać kanclerzem, stawiamy szczególnie wysokie wymagania" – komentuje „Bild".