– Nie mam pojęcia, gdzie mogłem złapać tego wirusa – mówi nam senator PSL Jan Filip Libicki. O tym, że jest chory na Covid-19, poinformował w sobotę. I ta informacja skomplikowała prace parlamentu.
To nie pierwszy przypadek koronawirusa w świecie polityki. Podobną diagnozę usłyszeli minister środowiska Michał Woś, poseł PiS Edward Siarka i sekretarka wicemarszałka Sejmu Piotra Zgorzelskiego z PSL. Tym razem zakażenie wykryto w szczególnym momencie. W tym tygodniu zaplanowano posiedzenia Sejmu i Senatu, a przede wszystkim Zgromadzenia Narodowego, mającego odebrać przysięgę od prezydenta Andrzeja Dudy. W dodatku wirusa stwierdzono u osoby mającej opinię duszy towarzystwa i mieszkającej w hotelu sejmowym.
Senator Libicki nie ukrywa, że mógł mieć kontakt z setkami osób, w tym z wieloma politykami. – 28 lipca byłem na radzie naczelnej PSL na Stadionie Narodowym. Byli tam posłowie tej partii – mówi.
Dodaje, że w ubiegłym tygodniu sporo czasu spędził w Senacie, gdzie wziął udział w posiedzeniach komisji, a jedno z nich prowadził jako przewodniczący. – W piśmie do sanepidu podałem też połączony wyjazdowy klub większości senackiej w Kołobrzegu. Było tam około 40 senatorów. Jeśli dodać do tego senatorów PiS, miałem kontakt z ponad połową składu izby – wylicza.
Libicki o pozytywnym wyniku testu poinformował w sobotę 1 lipca. – Szybko sporządził listę osób, z którymi miał kontakt w Senacie. Uzupełniliśmy ją i przekazaliśmy do sanepidu – mówi dyrektor Centrum Informacyjnego Senatu Grzegorz Furgo, który sam trafił na kwarantannę.