Marian Banaś rezygnuje z ludzi, których niedawno sam przyjął do pracy - Dariusza Błachnia, pełniącego obowiązku dyrektora Biura Organizacyjnego NIK, a także jego zastępcy - Dariusza Wawrzyniaka. Sprawa odbiła się głośnym echem w Izbie.
- Poszło o wizję „organizacji pracy”, a sprawę przypieczętował narastający konflikt z synem prezesa Banasia – słyszymy nieoficjalnie od osoby z bliskiego kręgu odwołanych.
Sam zainteresowany tak mówi „Rzeczpospolitej” o swoim odejściu: - Moja umowa z prezesem miała charakter czasowy i okresowy. Rozstaliśmy się za porozumieniem stron, w dobrych relacjach.
Dariusz Błachnia to były policjant, jeden z nielicznych, ściągniętych do NIK przez Banasia, który cieszył się opinią dobrego fachowca, bez rys na wizerunku i „plam" w zawodowej karierze. W czwartek złożył rezygnację z pracy (o rozwiązanie umowy za porozumieniem stron). Dlaczego panowie się rozstali?
- Bo Błachnia chciał odchudzić administrację w NIK, i nie pozwolił, żeby ktoś nieuprawniony wydawał mu polecenia - słyszymy od naszego informatora.