Zdaniem Anna Marii Żukowskiej kompromis aborcyjny nie powinien być nazywany kompromisem, ponieważ nie uwzględniono w nim zdania kobiet. - To jest „tak zwany kompromis”, bo został zawarty między klerem, a panem profesorem Zollem. Mnie, mojej matki, ani mojej córki, ani innych kobiet, które znam - nikt o zdanie nie pytał. Kompromis zabiera się między stronami, a stroną tego kompromisu mogłaby być co najwyżej jakaś kobieta, która zgodziłaby się, że ktoś inny decyduje o jej ciele. To nie jest żaden kompromis i odmawiam nazywania tego w ten sposób - stwierdziła rzeczniczka Lewicy.
Polityczka Lewicy zapowiedziała również, że Lewica będzie zbierać podpisy pod obywatelskim wnioskiem inicjatywy ustawodawczej, który zakłada pełną legalizację prawa do przerywania ciąży. - To jest tryb, który musi wejść pod obrady Sejmu i nie da się od tego uchylić. Zbierzemy te podpisy i zobaczymy jak zachowa się większość parlamentarna, ale też popatrzymy jak zagłosują nasi koledzy i koleżanki z opozycji. Czy też powtórzy się sytuacja z projektem „Ratujmy Kobiety” sprzed kilku lat, czy też coś się zmieniło i koledzy i koleżanki z opozycji pójdą po rozum do głowy. To znaczy przemyślą to co mówię: że nie da się obejść tego tzw. orzeczenia TK w inny sposób niż po prostu wykreślając karalność przerywania ciąży – oceniła Żukowska.