– To grzech na naszej duszy. Prawdę powiedziawszy, nie ma wytłumaczenia, dlaczego na te przeprosiny trzeba było czekać 50 lat – powiedział prezydent Joe Biden, gdy w piątek odwiedził rezerwat indiański Gila River na obrzeżach Phoenix. Przepraszał w imieniu amerykańskiego rządu za system, w ramach którego przez 150 lat dzieci rdzennych Indian były siłą zabierane z rodzin i umieszczane w szkołach z internatem, gdzie próbowano je na siłę asymilować społecznie, zabraniając im mówienia w rodzinnym języku i odcinając od rdzennej kultury.
Co się działo z dziećmi Indian w Stanach Zjednoczonych?
Dzieci te często padały ofiarami przemocy, nadużyć, zaniedbania oraz głodu. Z danych rządowych wynika, że do 1969 r. w 40 stanach Ameryki działało ponad 500 takich placówek, większość z nich opłacana była przez rząd amerykański. National Native Boarding School Healing Coalition szacuje, że tylko do 1926 r. do placówek tych trafiło ponad 80 proc., czyli ponad 60 000, dzieci Indian w wieku szkolnym. Co najmniej 973 tych dzieci zmarło, będąc pod opieką szkół z internatem. Podczas badań na terenie po 65 placówkach zidentyfikowano ponad 70 miejsc pochówku nieletnich Indian.
Jak zauważył Biden, przez lata losami dzieci umieszczanych w szkołach z internatem nie interesował się ani rząd, ani społeczeństwo. Potem milczano na ten temat, nie mówiono o tym też w podręcznikach historii.
Czytaj więcej
Joe Biden jest jednym z ponad 44 milionów Amerykanów, którzy skorzystali z możliwości wczesnego głosowania.
– Oficjalnie przepraszam, jako prezydent Stanów Zjednoczonych, za to, co zrobiliśmy. To plama na amerykańskiej historii […] jeden z najokrutniejszych rozdziałów – powiedział prezydent.