Zdaniem Mirosława Oczkosia wydarzenia w Pensylwanii mogą stać się dla Trumpa rodzajem „złotego biletu”, który pomoże mu skutecznie zawalczyć o reelekcję. Zawsze jest jednak jakieś „ale”, bo Trump nie jest nowym politykiem, który się objawił na scenie amerykańskiej i źli ludzie nie pozwalają mu teraz wygrać wyborów i zbawić świat — uważa gość „Rzeczy o Polityce”.
Mirosław Oczkoś uważa, że teraz, krótko po próbie zamachu, Donald Trump ma przewagę nad Joe Bidenem, ale może być ona chwilowa. I jeśli ekipa Joe Bidena „odrobi lekcje” i pomyśli o kampanii, odpowiedź na pytanie, kto wygra wybory w USA, nie jest jednoznaczna.
Jest oczywiste, że zamach budzi współczucie, ale otoczenie Trumpa zaczęło wykorzystywać to zdarzenie w „dziwną stronę” - wskazując je jako „boską interwencję”, która ocaliła Trumpa, żeby zbawił świat i Amerykę. Tymczasem, mówił Oczkoś, Donald Trump ma swoją przeszłość jako polityk i prezydent i na swoim koncie sposób, w jaki przegrał. - Jedna zmiana jest gwarantowana, moim zdaniem — to, że Joe Biden nie zostanie podmieniony na innego kandydata — uważa ekspert.
- Joe Biden, który zadzwonił do Trumpa po wydarzeniach w Pensylwanii, zachował się jak prezydent USA — uważa ekspert. - Ci, którzy myśleli, że będzie inaczej, nie mają się do czego przyczepić.