Prof. Jarosław Flis: Mateusz Morawiecki kandydatem PiS na prezydenta? To jakby PO wystawiła Ewę Kopacz

Jarosław Kaczyński „musi liczyć się z tym, że partia może mu uciec, jeśli wystawi kandydata, który dla większości będzie nie do zaakceptowania” - ocenił prof. Jarosław Flis, socjolog, komentując przymiarki Prawa i Sprawiedliwości do wyborów prezydenckich.

Publikacja: 16.06.2024 08:15

Prof. Jarosław Flis i były premier w rządzie PiS Mateusz Morawiecki

Prof. Jarosław Flis i były premier w rządzie PiS Mateusz Morawiecki

Foto: PAP/Marcin Obara, Fotorzepa/Roman Bosiacki

qm

W rozmowie z Onetem socjolog oceniał potencjalne kandydatury, jakie Prawo i Sprawiedliwość może wystawić na wybory prezydenckie w 2025 roku. —Bardzo wiele zależeć będzie od tego, jaka będzie sytuacja w PiS, jaka jedność partii i jej tożsamość. Do tej pory było tak, że każdy kandydat musiał zostać zaakceptowany przez tzw. zakon PC, czyli najstarszych i najwierniejszych druhów prezesa Kaczyńskiego. Każdy samodzielny kandydat musiał liczyć się z tym, że ten aktyw może na niego kichać i prychać, torpedując jego szanse. Dziś to już wygląda inaczej — komentował.

Zdaniem prof. Flisa „zakon PC stracił w dużej mierze moc sprawczą”, podobnie jak prezes Kaczyński. — Skończyły się czasy, że jego słowo było prawem, bo młode pokolenie niebezpiecznie naciera. 30-40-latkowie, dotąd traktowani w partii jako nieopierzeni młodzieńcy, okazują się zdobywać lepsze wyniki niż starzy wyjadacze. Gdyby pięć lat temu ktoś powiedział, że Szydło jest atutem porównywalnym do Dominika Tarczyńskiego, to by go zabito śmiechem. A dziś? Tarczyński zdobywa porównywalny wynik — argumentował.

Kto kandydatem PiS w wyborach prezydenckich 2025?

Według profesora szansy w wyborach nie miałby były premier Mateusz Morawiecki, który „ma potężny deficyt wdzięku osobistego”. — Kiedyś mawiano, że jego zdolności krasomówcze można porównać z syntezatorem mowy. Dziś te syntezatory są już znacznie bardziej zaawansowane. Do tego on do końca szedł tropem, który prowadził partię do klęski, powtarzał za prezesem. Próbowano zrobić z bankstera fightera i wyszło jak wyszło. I, co najważniejsze, Morawiecki jest twarzą porażki rządu PiS. To tak, jakby KO wystawiła w wyborach prezydenckich Ewę Kopacz — mówił Jarosław Flis.

Czytaj więcej

Mission impossible, czyli PiS szuka kandydata, który mógłby wygrać wybory prezydenckie w 2025 roku

W jego ocenie prezydencki minister Marcin Mastalerek „miałby szanse na nominację, gdyby PiS przegrał z kretesem wybory samorządowe i europejskie”. — A tak się nie stało — zauważył. Z kolei były minister rozwoju Waldemar Buda i Tobiasz Bocheński, kandydat PiS na prezydenta Warszawy w zeszłorocznych wyborach, to „nowe pokolenie w PiS”. — Chętnych jest dużo, a wszystko od stanu ducha prezesa i od tego, czy partia pozwoli prezesowi samodzielnie zdecydować. Wcale nie wykluczam tego, że w tym wyścigu po nominację ci potencjalni kandydaci mogą się nawzajem pozagryzać, zwłaszcza przy niejakim rozprężeniu w PiS, które tam panuje, co pokazują przykłady sejmików na Podlasiu i w Małopolsce — tłumaczył socjolog.

W tej sytuacji prof. Flis nie wyklucza, że PiS zdecyduje się poprzeć kandydata niezależnego. — Wszystko zależy od tego, czy prezes zdobędzie się na to, żeby zrezygnować z prezydenta-swojej marionetki, byle tylko pokonać kandydata KO. (...) I tu mógłby się sprawdzić jako kandydat Jacek Siewiera, obecnie szef BBN albo Dorota Gawryluk — powiedział.

Czytaj więcej

Michał Kolanko: Najważniejszy wybór Kaczyńskiego - czy zdecydują sondaże czy intuicja lidera PiS

— Prezes Kaczyński może sobie — owszem, z zaciśniętymi zębami — powiedzieć, że „nam jest obojętne, kto wystartuje jako nasz kandydat, byle pokonał (Rafała) Trzaskowskiego”. I kto wie, czy PiS nie spróbuje pokusić się nawet o to, żeby próbować kaptować Władysława Kosiniaka-Kamysza z PSL, do którego zapałaliby nagle taką sympatią, że gotowi byliby mu oddać tekę premiera, byle przeszedł na ich stronę — podsumował prof. Jarosław Flis

W rozmowie z Onetem socjolog oceniał potencjalne kandydatury, jakie Prawo i Sprawiedliwość może wystawić na wybory prezydenckie w 2025 roku. —Bardzo wiele zależeć będzie od tego, jaka będzie sytuacja w PiS, jaka jedność partii i jej tożsamość. Do tej pory było tak, że każdy kandydat musiał zostać zaakceptowany przez tzw. zakon PC, czyli najstarszych i najwierniejszych druhów prezesa Kaczyńskiego. Każdy samodzielny kandydat musiał liczyć się z tym, że ten aktyw może na niego kichać i prychać, torpedując jego szanse. Dziś to już wygląda inaczej — komentował.

Pozostało 85% artykułu
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Polityka
Jarosław Kaczyński chce nowej konstytucji. „Obecna zawiodła”
Polityka
Anna Górska: „Piwo z Mentzenem” to promowanie picia
Polityka
Sondaż: Bezpartyjny kandydat PiS na prezydenta? Jedno nazwisko wskazywane częściej niż inne
Polityka
Polityczny desant na Totalizator Sportowy. Borys Budka: To tylko jedna spółka