Magdalena Filiks, posłanka KO, członkini komisji śledczej ds. wyborów kopertowych, w porannym programie Jacka Nizinkiewicza zapytana została między innymi, czego dowiedziała się po ostatnim przesłuchaniu Mateusza Morawieckiego. - Kilku rzeczy się dowiedzieliśmy. Na przykład bardzo ważna rzecz – która pewnie umknęła opinii publicznej – to moje pytanie na temat tego, dlaczego pan premier próbował unieważnić, usunąć z obrotu swoją decyzję, którą podjął bez podstawy prawnej - powiedziała Filiks. - Musiał mieć tego świadomość. Dysponujemy mailami, w których pan Dworczyk i Morawiecki dyskutują o tym, jak usunąć z obrotu prawnego tę decyzję, radzą się i konsultują. Po to – jak było napisane w mailach – żeby jakoś chociaż część ryzyk związanych z tym, że taka decyzja została podjęta, zlikwidować - dodała. - To pokazuje, że tam była świadomość tego, że decyzja ta została podjęta bez podstawy prawnej i że będą tego konsekwencje. A konsekwencją są tak naprawdę prace tej komisji - podkreśliła.
Druga dla mnie ważna rzecz to to, że ktoś z obozu Zjednoczonej Prawicy w końcu powiedział, dlaczego nie odbyły się wybory. A nie odbyły się, bo obóz rządzący utracił większość i już przed samą datą wyborów nie mógł po prostu w Sejmie odrzucić tego, co wróciło z Senatu – nie byłby w stanie nawet odrzucać poprawek, bo nie było większości na skutek rozpadu. To są dwa bardzo istotne fakty – wiemy, dlaczego wybory się nie odbyły i wiemy, że premier miał pełną świadomość tego, że coś trzeba było zrobić z tą decyzją - stwierdziła Magdalena Filiks. - Z całą pewnością będą zawiadomienia do prokuratury, a o tym czy Mateusz Morawiecki za to odpowie, zdecyduje sąd. My się tym różnimy do Zjednoczonej Prawicy – ja naprawdę nie jestem prokuratorem czy sędzią, wykonałam swoją pracę najstaranniej jak potrafiłam. Teraz wszystko będzie w rękach niezawisłych sądów - dodała.
Czytaj więcej
Nasze decyzje nie były bezbłędne, ale PO koncentrowała się na tym, jak zablokować wybory - mówił były premier Mateusz Morawiecki przed przesłuchaniem w komisji śledczej ds. wyborów kopertowych.
Jarosław Kaczyński przed komisją śledczą ds. wyborów kopertowych. Filiks: Niewiele się spodziewam
Filiks zapytana została także, czego spodziewać się po przesłuchaniu prezesa PiS przed komisją śledczą ds. wyborów kopertowych. - Mam do Jarosława Kaczyńskiego wiele pytań, ale jeśli mam być szczera, to od polityków PiS nie oczekuję już, że będą na te pytania odpowiadali. To zresztą pokazał już premier, robiąc sobie żarty z tej komisji, wchodząc w jakieś polemiki niskiego poziomu z jej przewodniczącym - powiedziała posłanka. - Spodziewam się, że przesłuchanie Jarosława Kaczyńskiego to będzie jakieś show polityczne, że pan Kaczyński przyjdzie, żeby poobrażać trochę członków komisji lub ich upokorzyć, powtórzyć argumenty, które padają z ust polityków PiS - dodała. - Niewiele się spodziewam, ale umówmy się – był to lider Zjednoczonej Prawicy. To on tę decyzję podjął, przecież wszyscy wiemy, jak działa PiS. Tam nie było pluralizmu, demokracji i debaty. Jeśli Kaczyński o tym zdecydował, to tak było - zaznaczyła.
Komisja śledcza ds. wyborów kopertowych. Magdalena Filiks: Jarosław Kaczyński miał szczęście, że te wybory się nie odbyły
Chciałabym też dowiedzieć się od Jarosława Kaczyńskiego, co on dziś o tym myśli. Bo wybory się – na szczęście – nie odbyły. To by był blamaż międzynarodowy, upadek państwa prawa na kolana. Chciałabym się dowiedzieć, czy pan Kaczyński ma świadomość tego, jakie szczęście go spotkało, że nie doszło do wyborów kopertowych oraz czy ma świadomość, jakiego chaosu prawnego, bałaganu narobił - powiedziała Filiks. - Przypominam, że dzisiaj jest 2024 rok, a Poczta Polska nadal musi się sądzić z państwem o odzyskanie poniesionych kosztów. To też pokazuje, jak niefrasobliwe były te decyzje premiera, który przyszedł na komisję nieświadomy tego. On mi odpowiadał z uśmiechem na ustach, że jak się coś zleciło, to trzeba za do płacić, a jak powiedziałam mu, że jest proces i że Poczta Polska musiała wejść w spór z państwem, bo do dziś nie odzyskała poniesionych środków, to był zdziwiony i stwierdził, że się nie zajmował kwestiami technicznymi i że on nie wie, że jest spór prawny - dodała.