Jak w Polsce wygląda sytuacja związana z rosyjskimi wpływami? Chyba nie tylko za rządów PiS te wpływy były. I prawdopodobnie jeszcze są.
Za pierwszych rządów Platformy Obywatelskiej – w ówczesnym rządzie – również była grupa zwolenników naprawiania bądź poprawiania stosunków z Rosją. To był trend nie tylko polski, ale światowy – Ameryka robiła reset stosunków z Rosją, Niemcy chciały mieć dobre stosunki z Rosją. I Donald Tusk też mówił, że nie chce, żeby stosunki z Rosją były popsute. Potem przyszedł rok 2014 i to się zmieniło. Stało się to, kiedy Rosja – napadając na Ukrainę, która aspirowała do UE – pokazała, że jest mocarstwem agresywnym, nie tylko dla swoich południowych, ale także zachodnich sąsiadów. Wtedy rząd PO i Donald Tusk całkowicie zmienili stanowisko. Tusk zachował się bardzo dobrze – zaczął jeździć po Europie, po krajach Zachodu, i przekonywał liderów, że Putin nie jest dobry. To odniosło skutki, choć szło to na początku opornie. Ale teraz nikt już nie ma co do tego wątpliwości, że Putin czyni zło i że trzeba z nim walczyć. Prawdopodobnie szło by to oporniej, gdyby nie ta akcja, którą w 2014 roku rozpoczął Donald Tusk. Tusk został za to ukarany aferą taśmową. Rosjanie już prawdopodobnie od 2010 roku – jeśli nie wcześniej – nagrywali rozmowy polskich polityków w warszawskich restauracjach. W 2014 roku wybrali te rozmowy, które były kłopotliwe dla obozu władzy Donalda Tuska, dali je importerowi rosyjskiego węgla Markowi Falencie, który przekazał je nie tylko mediom, ale i kierownictwu PiS. Jarosław Kaczyński i jego ludzie mieli te nagrania, zanim się dowiedziała o nich cała Polska. Właśnie po to, żeby się mogli przygotować do ofensywy.
Choć prawdopodobnie wiele rzeczy przyczyniło się do tego, że stracili władzę, to te nagrania pomogły w obaleniu rządów PO-PSL. Ale Marek Falenta poszedł do więzienia, a ta sprawa wciąż nie do końca została wyjaśniona.
Tu mamy do czynienia z taką niezwykłą sytuacją, że śledztwo dotyczące afery taśmowej z ramienia CBŚP nadzorował szef tego biura – Rafał Derlatka, który nie znalazł żadnych rosyjskich tropów. Mimo że pan Falenta dostawał hojnie węgiel na kredyt i mimo że restauracje podsłuchowe były założone przez ludzi związanych z Rosją. A potem pan Derlatka odszedł z policji i dostał lukratywną posadę w polskim oddziale rosyjskiej firmy, która dawała węgiel Falencie. Niedawno dziennikarz Grzegorz Rzeczkowski wygrał proces z Rafałem Deraltką, który próbował go nękać sądownie właśnie za to, że tę niesłychaną i skandaliczną sprawę nagłaśniał. Ale tam jest oczywiście jeszcze więcej do wyjaśnienia – rola restauracji, rola właścicieli tych restauracji i ich związki z Rosją. Także to, że później jedną z tych podsłuchowych restauracji zlikwidowano, żeby zacierać ślady. Robił to absolwent uczelni kremlowskich służb specjalnych FSB, który w tym celu przyjechał do Polski. To wszystko powinno być wyjaśnione i nagłośnione. Nie wszyscy mają odwagę, żeby o tych sprawach głośno mówić w mediach.
Czytaj więcej
Bez konstytucyjnych wad i z prawdziwymi ekspertami – rząd reaktywuje likwidowaną właśnie w Sejmie komisję badającą wpływ Rosji i Białorusi na polską politykę.