Czy aby na pewno w godzinie
próby możemy liczyć na NATO? Według litewskiego wywiadu Rosja przygotowuje się
do długoterminowej konfrontacji z NATO, a kluczowym elementem z tego
scenariusza jest region Morza Bałtyckiego. Od przystąpienia Finlandii i Szwecji do NATO Rosja systematycznie zwiększa swoją obecność na tym obszarze. Czym to
się może skończyć?
Wejście Finlandii i Szwecji do NATO jest historyczną,
strategiczną klęską Putina i całej dyplomacji rosyjskiej. Oni wielokrotnie
tłumaczyli, że ich celem jest stworzenie wokół Rosji pasma krajów, które nie
będą krajami natowskimi, a które będą niejako buforem między według nich
agresywnym i przeciwnym Rosji NATO a nimi. Diabli wzięli tę koncepcję. Szwecja
po 200 latach neutralności jest w NATO. Finlandia, sąsiad Rosji, pokazała, że
nieduży kraj może postawić się wielkiemu imperium. Poszerzenie NATO to klęska
Putina, punkt pierwszy. Punkt drugi, nie wierzę w to, żeby jakiekolwiek
zasadnicze wydarzenia mogły się odbyć wokół czy na Morzu Bałtyckim zarówno ze
względów naturalnych, ale przede wszystkim dlatego, że w tej chwili nad Morzem
Bałtyckim wszyscy są w NATO poza okręgiem kaliningradzkim, który jest jak
wiadomo enklawą, czyli który nie ma nawet bezpośredniego połączenia z Rosją. Napinanie
mięśni przez Rosję, nawet dysponując jakąś tam flotyllą wojenną, nie ma sensu. Uważam,
że Rosja agresywnych działań w stosunku do NATO nie przeprowadzi do wyborów
amerykańskich, czyli do listopada tego roku, ponieważ będą czekać na wynik z
nadzieją, że wygra je Donald Trump i że polityka amerykańska radykalnie się
zmieni i będzie można układać się transakcyjnie z Trumpem. Zobaczymy, jak to
będzie. Gdy chodzi o Europę, wydaje się, że świadomość, że trzeba zatrzymać
agresję rosyjską, bo jeżeli nie, to Putin pójdzie dalej, jest dość powszechna.
Niektórzy nawet idą bardzo daleko, jak Emmanuel Macron, który rozważa
wysłanie wojsk natowskich do Ukrainy. Putin jest nieobliczalny i ogarnięty
ukraińską obsesją, obsesją wielkiej Rosji. On jest liderem, który zostanie
wybrany za chwilę na kolejne sześć lat, w związku z tym trzeba słuchać uważnie, co
mówi, i trzeba to wszystko traktować poważnie. Musimy być gotowi na różnego
rodzaju scenariusze, ale też nie wpadać w panikę, w przekonanie, że
za chwilę on naciśnie guzik i będziemy mieli ataki atomowe. Tym bardziej że to
nie jest taka prosta rzecz, bo atakowanie obiektów wojskowych jest kosztowne i
mało efektywne, a atakowanie miast to skazanie się na retorsje, najdalej idące ze
strony NATO. Jest niebezpiecznie, ale nie wpadajmy w nastroje paniczne, bo tu
wiele rzeczy może się jeszcze wydarzyć.
A NATO Ukrainy nie
zawodzi? Na ile wschodnia flanka NATO jest bezpieczna?
Jak widać po dwóch latach wojny, jest bezpieczna. Nie było
tu poza zabłąkanymi rakietami ataków. Rosjanie bardzo by chcieli ograniczyć
transfer broni przez Polskę, ale nie mogą tego zrobić, dajemy więc radę. Gdy
chodzi o pomoc militarną i finansową, to ona jest duża. Na niektóre prośby
Ukraińców reagujemy za wolno, ale to znowu jest natura demokracji, która
obowiązuje w NATO, czyli że stanowiska trzeba uzgodnić. Weta węgierskie opóźniają
procesy. Ale trudno oczekiwać, że sojusz północnoatlantycki zrezygnuje z
procedur demokratycznych. Mamy dwie kwestie, które powinny być szybko
rozstrzygnięte przez NATO wobec Ukrainy. Pierwsza, to jest pomoc amerykańska,
bo ona została zawieszona przez Kongres i to jest fatalna wiadomość. A druga
rzecz, to powinniśmy dać dużo więcej swobody Ukraińcom w korzystaniu z tego
sprzętu, z tej broni, którą otrzymują z NATO. Nasze oczekiwanie polityczne, że
obiekty czy centra wojskowe po stronie rosyjskiej nie będą atakowane, że w
gruncie rzeczy Ukraina będzie walczyła tylko na tym swoim terytorium sprzed
2014 roku, wydaje się zbyt defensywne. To znaczy niepozwalające Ukraińcom na
tyle uderzyć w ważne miejsca rosyjskie, że oni będą cały czas w bardziej udanej
lub mniej udanej defensywie. To bym zmienił, podejście szczególnie
amerykańskie, ale też NATO. Natomiast gdy chodzi o całą resztę, uważam, że NATO się
sprawdza. Udzielamy pomocy, szkolimy żołnierzy i oficerów ukraińskich,
dopuściliśmy ich do wielkiej liczby tajemnic natowskich, wojskowych. Z
praktycznego punktu widzenia to Ukraina już jest w NATO, ale brakuje jeszcze
stempla politycznego, żeby była w pełni członkiem NATO.
Obecność Ukrainy w
NATO to jest bardzo odległa przyszłość czy to jest rzecz absolutnie niemożliwa
i Rosja nigdy do tego nie dopuści?
Nie ma czegoś takiego jak nigdy w polityce, tylko są
okoliczności. Zobaczymy, jak one będą się układać. Rosja chce wziąć całą Ukrainę
w swoje ręce, chce utrzymać ją w swojej stronie wpływu i tu NATO nie wchodzi w
grę. Z drugiej strony, jeżeli Europa chce powiedzieć poważnie, że myśli o
gwarancjach bezpieczeństwa dla suwerennej Ukrainy, to ja innych gwarancji jak członkowsko
w NATO nie znajduję. Żaden dokument, żaden kwit, żadna kolejna deklaracja czy
memorandum, jak to z Budapesztu z 1994 roku, niewiele znaczy, co pokazała
praktyka. Musimy się trzymać perspektywy NATO. Pamiętajmy, że jeszcze w grę
wchodzą negocjacje, jakiś deal, zawieszenie broni, dziesiątki rzeczy, które w
kolejnych miesiącach czy latach się wydarzą i wtedy zobaczymy, co będzie na
stole. Nie mam wątpliwości, że stanowisko Polski powinno być takie, że miejsce
Ukrainy, szczególnie po tym kolosalnym wysiłku wojennym i społecznym walki z
agresją rosyjską, jest w NATO.
A wracając jeszcze do
Polski w NATO, czy Polska również personalnie po wejściu do NATO odniosła
jakieś większe sukcesy? Czy nie jesteśmy za
mało aktywnym członkiem sojuszu?
Nie, myślę, że dla Polski nie ma czegoś bardziej
wartościowego od bezpieczeństwa, a my to uzyskaliśmy. Mamy gwarancję bezpieczeństwa,
mamy art. 5, który nas chroni, mamy obecność wojsk amerykańskich, symboliczną,
ale jest, mamy dostęp do najnowocześniejszego sprzętu. Uczestniczymy w
opracowaniu wszystkich strategii ogólnonatowskich. Zysków jest całe mnóstwo.
Polska zresztą pokazała, że jest bardzo solidarnym i lojalnym członkiem NATO. Art.
5 mówiący o zasadzie wszyscy za jednego, jeden za wszystkich został
zastosowany do tej pory w NATO jeden raz, podkreślam jeden. To było po atakach terrorystycznych
na Nowy Jork i Waszyngton 11 września 2001 roku. Polska w konsekwencji tej decyzji o wsparciu
dla Ameryki uczestniczyła w działaniach w Afganistanie. Wzięliśmy udział w
działaniach w Iraku. Wcześniej byliśmy na Bałkanach. Polska pokazuje, że gdy
chodzi o uzgodnienia sojusznicze, to jesteśmy solidarnym sojusznikiem i jednym
z najpoważniejszych partnerów, i to takich partnerów właśnie w duchu wartości, a
nie faktur, które wysyłamy za usługi, tak jak to chciałby Trump. My w wielu
miejscach byliśmy, gdzie były też ofiary, na szczęście nieliczne, ale rachunków
za to nie wystawialiśmy. Nasza obecność w NATO to była jedna z najważniejszych
decyzji w historii Polski. Po 25 latach mogę powiedzieć, że ona zyskała na
znaczeniu wobec agresji rosyjskiej, a Polska wykonuje swoje obowiązki lojalnie,
a czasem ponad miarę naszych możliwości.
Nie mam przekonania, że Rosja będzie rozbita. Rozbicie tego autorytarnego systemu musiałoby wynikać z tendencji odśrodkowych, dezintegracyjnych.
Najważniejsze teraz
wyzwania przed Polską w NATO i przed samym NATO to...?
Przede wszystkim Ukraina, obronić Ukrainę. Jeżeli Putin
zwycięży w Ukrainie, jeżeli będziemy mieli go na Bugu, czyli Ukraina będzie w
jego stresie wpływów, to nie będzie koniec. Za chwilę będziemy mieli Mołdawię,
będziemy mieli Kaukaz, będziemy mieli Azję Centralną i to odradzanie się
imperialnej, agresywnej wielkiej Rosji będzie faktem. Ona będzie wykorzystywać
wszystkie sposoby, żeby destabilizować zarówno Unię Europejską, jak i NATO,
żeby wspierać te siły antydemokratyczne w różnych krajach europejskich, co już
ma miejsce, a będzie miało miejsce na większą skalę. To jest dzisiaj nasze być
albo nie być i w NATO, i Unii Europejskiej, i demokracji. Polska jako ważny
uczestnik tych organizacji, kraj frontowy, kraj niemały, który na szczęście ma
za sobą wiele lat rozwoju gospodarczego, ma w znaczącej części światłe i wrażliwe
społeczeństwo, a pomoc dla Ukraińców udzielana po rozpoczęciu wojny tylko to
potwierdza.