– Ludzie nie mają wątpliwości, że prezydent zwycięży i to negatywnie wpłynie na frekwencję wyborczą: po co chodzić na wybory, jeśli ich rezultat jest z góry wiadomy. A frekwencja powinna być wysoka – mówił niezależnemu portalowi Meduza jeden z anonimowych urzędników prezydenckiej administracji.
Według zamysłu Kremla frekwencja powinna wynosić 70–80 proc., a Putin powinien otrzymać ok. 80 proc. głosów. Oznaczałoby to, że Rosjanie interesują się jego polityką i w pełni ją popierają – przede wszystkim putinowską wojnę z Ukrainą.
Tyle głosów planuje uzyskać w wyborach Władimir Putin
Tymczasem nawet związany z władzami ośrodek socjologiczny FOM informuje, że tylko 1 proc. mieszkańców kraju ciekawi się przebiegiem kampanii wyborczej. Zdecydowana większość nie jest nawet w stanie wymienić nazwisk innych kandydatów, którzy zwyczajowo przegrają z Putinem. Sami „sparingpartnerzy” (jak ich nazywają w Rosji) obniżają rangę głosowania.
Kanapowa opozycja w Rosji oddaje wybory walkowerem
Dwie partie „kanapowej opozycji” – komuniści i Nowi Ludzie – uchyliły się od pełnego zaangażowania w wyborczą imprezę i zamiast swych liderów wystawiły mało znanych działaczy. Jeszcze jeden – lider Sprawiedliwej Rosji – w ogóle zrezygnował z kandydowania, bowiem „w pełni popiera prezydenta”.