Nie było pani wczoraj smutno, że wybrała pani Senat zamiast Sejmu, gdzie dzieją się tak ciekawe rzeczy?
W takich dniach jestem w Sejmie, ale na galerii, a nie w sali plenarnej. Niezależnie od tego, w której sali się siedzi, to jest się częścią tego przełomu. To na pewno było duże wydarzenie również dla mnie, pomimo tego, że nie brałam bezpośredniego udziału w tej debacie.
Jak można scharakteryzować proces przekazania władzy przez Mateusza Morawieckiego?
Nie sądziłam, że po tych dwóch tygodniach udawania, że żyjemy w alternatywnej rzeczywistości, premier Morawiecki jeszcze mnie czymś zaskoczy. A jednak wystąpił w Sejmie jako wielki orędownik praw kobiet, jako feminista, jako zwolennik demokracji i prawdziwego dialogu z opozycją, co było dość interesującą szarżą, szczególnie patrząc na to, co działo się przez ostatnie dwa tygodnie. Premier Morawiecki próbował nas przekonać, że ostatnich ośmiu lat nie było. Wprost odżegnywał się od pewnych decyzji, priorytetów, które rząd PiS-u sobie wybrał. To było dość zaskakujące.
Czytaj więcej
Znamy pełen skład rządu proponowany przez lidera Koalicji Obywatelskiej Donalda Tuska. Oto kandydatury przyszłych ministrów.
Były również wątki, które miały świadczyć o tym, że pokoleniowo i ideowo premier Morawiecki jest w trochę innym miejscu niż reszta partii. Mówił m.in. o ograniczeniu czasu pracy i paru innych kwestiach, które powinny być bliskie partii Razem. Może to zaproszenie do przyszłej koalicji?
Myślę, że to dowód na to, że Morawiecki nie miał kompletnie pomysłu na to wystąpienie. Może na ostatnią chwilę próbował nas jakoś zaskoczyć i wykorzystać ostatni blask reflektorów, żeby dać asumpt do dyskusji. Patrząc po komentarzach, najwyraźniej mu się to udało. Rzeczy, które mówił – w idealnym świecie, w oderwaniu od bieżącej polityki prowadzonej przez ten rząd – były atrakcyjne dla wielu osób, nie tylko dla tych po lewej stronie. Mogły być interesujące dla kobiet i młodych ludzi – pod warunkiem, że nie byłyby wygłaszane przez człowieka, który aktywnie przez ostatnie lata robił wszystko, by udowodnić, że nie tylko tych spraw nie ma na sztandarach, ale z większością z nich aktywnie walczy. Tak samo nieprzekonujący był podczas ostatnich tygodni rządu, gdy mówił, że trzeba zrobić coś z kryzysem mieszkaniowym. Pamiętajmy, że rząd, któremu przewodził przez lata, nie był w stanie zrobić nic w tej kwestii. To wystąpienie pokazało, że PiS-owi brakuje jasnego pomysłu na to, kim chce się stać w opozycji, dokąd chce dojść i jaką chce być partią. Miotając się od ściany do ściany, pokazuje, że jest ugrupowaniem opartym na hipokryzji. Wystarczy, że wiatr zawieje w inną stronę i nagle politycy PiS-u stają się zwolennikami finansowania procedury in vitro z budżetu państwa i walki z nierównościami płacowymi kobiet i mężczyzn.
Wizję tego, jaki ma być PiS, ma Jarosław Kaczyński. Pokazał ją, nazywając Donalda Tuska niemieckim agentem.
Premier dwoił się i troił, żeby zakończyć – przynajmniej retorycznie – wojnę polsko-polską, a potem wyszedł Jarosław Kaczyński na mównicę i wszystko przekreślił jednym zdaniem. Prezes PiS żyje w przeszłości, w świecie, w którym najważniejsze są jego prywatne konflikty z konkretnymi politykami. To świat, który nie interesuje już większości Polaków, który dla większości Polaków jest wręcz niezrozumiały. Co roku pełnoletność osiągają pokolenia ludzi, którzy nawet nie rozumieją, o czym on mówi, dlaczego się unosi i skąd biorą się jego emocje. Kaczyński nie przedstawia żadnej wizji PiS-u, to, co pokazał w poniedziałek, to brak pomysłu i kierowanie się emocjami. Nie potrafił się odciąć od nich i godnie przyjąć porażki tak, żeby przekuć ją w coś pozytywnego. Widzieliśmy PiS, który się miota, bez planu. Jego liderzy wychodzili z kompletnie sprzecznymi informacjami i zaprzeczali sobie nawzajem. PiS, który nie ma władzy, nie potrafi już funkcjonować, bo stał się właśnie tym – partią władzy. Bez jasnego kręgosłupa ideologicznego i wartości, które wszyscy jednoznacznie podzielają. Wczoraj mogliśmy zobaczyć, że PiS, który znamy, się skończył. Uważam, że to dobra wiadomość dla nas wszystkich.