Poza prezydentem Rosji do Mińska w czwartek udali się przywódcy Tadżykistanu, Kazachstanu i Kirgizji. Szczyt Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ) zignorował premier Armenii Nikol Paszynian. Władze w Erywaniu nie wysłały do białoruskiej stolicy nawet ministra obrony, wyjazdu na Białoruś odmówił też szef armeńskiego parlamentu.
Armenia oddala się, ale nie zrywa z prorosyjskim sojuszem militarnym
- Problemowe pytania, które tak czy inaczej pojawiają się w OUBZ, jak i każdej innej organizacji, trzeba załatwiać przy stole rozmów, ale nie robić démarche bez przyczyn – oświadczył mając na myśli Armenię podczas posiedzenia przywódców OUBZ Aleksander Łukaszenko, który do końca roku przewodniczy organizacji.
Czytaj więcej
Narasta spór pomiędzy Kremlem i Armenią rozgoryczoną jego postawą w czasie wojny o Karabach.
Białoruski dyktator do końca próbował przekonać władze w Erywaniu, by nie bojkotowały szczytu w Mińsku. Wszystko na nic. Rządzący w Armenii nie ukrywają, że ignorują OUBZ, ponieważ organizacja ta nie zareagowała na przegraną przez Armenię wojnę z Azerbejdżanem w 2020 roku.
Erywań ma też pretensje do Rosji, że jej siły pokojowe najpierw dopuściły do blokady korytarza laczinskiego, a później biernie się przyglądały ucieczce z Górskiego Karabachu (który odzyskała armia azerbejdżańska) ponad 100 tys. Ormian. Co więcej, żaden z sojuszników OUBZ nie był w stanie sprzedać Armenii broni i amunicji. Paszynian w ostatnim czasie kilkakrotnie powtarzał, że Armenia „szuka innych sojuszników” w kwestii bezpieczeństwa. Wcześniej Erywań już wycofał swojego ambasadora z organów sterowanego przez Kreml sojuszu militarnego, zwanego Anty-NATO.