Igor Striełkow ogłosił start w przyszłorocznych wyborach prezydenckich (mają się odbyć najpóźniej do końca marca). Zrobił to, będąc w moskiewskim areszcie śledczym Lefortowo, gdzie ma przebywać co najmniej do 18 grudnia. Nic nie wskazuje na to, by wyszedł na wolność.
Jest oskarżany o „nawoływanie do ekstremizmu”, za co grozi mu nawet pięć lat więzienia. Będzie jednak mógł startować na prezydenta, dopóki nie zakończy się proces i nie zapadnie prawomocny wyrok sądu. Jego zwolennicy z Rosyjskiego Ruchu Striełkowa zamierzają zgromadzić 500-osobowy sztab wyborczy i zebrać co najmniej 300 tys. podpisów, by zarejestrować jego kandydaturę.
Czytaj więcej
Władze zaczęły czystkę wśród „hurapatriotów” domagających się brutalniejszej i skuteczniejszej wojny z Ukrainą, ale też bezpardonowo krytykujących prezydenta Władimira Putina.
W przekazanym mediom zza murów aresztu liście Striełkow nawołuje do zjednoczenia wszystkie „patriotyczne siły Rosji”. – To nasza szansa, by zjednoczyć się w obliczu zewnętrznego i wewnętrznego zagrożenia – napisał.
Kim jest przyszły kandydat? Znany pod pseudonimem Striełkow Igor Girkin jest pułkownikiem Federalnej Służby Bezpieczeństwa w stanie spoczynku. W wojnie z Ukrainą uczestniczył od początku. Najpierw brał udział w aneksji Krymu, a później w 2014 r. stał na czele armii samozwańczej „republiki donieckiej”. Wtedy (w lipcu 2014 r.) nad Donbasem doszło do zestrzelenia samolotu pasażerskiego malezyjskich linii lotniczych (zginęło 298 osób). Za to w listopadzie ubiegłego roku Striełkow zaocznie został skazany przez sąd w Hadze na dożywocie. Zignorował proces i nie przyznał się do winy.