Boris Pistorius (SPD), szef niemieckiego Ministerstwa Obrony, nie może narzekać na brak pieniędzy. Po rosyjskiej agresji na Ukrainę w Berlinie podjęto decyzję o wielkiej modernizacji Bundeswehry przeznaczając na to dodatkowo 100 mld euro. Po roku okazało się, że do wydania jest jedynie 87 mld, gdyż pozostałą sumę pochłonęła obsługa zaciągniętego na ten cel kredytu. Tym oszczędniej należy planować wydatki.
Jednak w przypadku zmiany systemu komunikacyjnego armii z analogowego na cyfrowy wszystko poszło nie tak. Okazało się, że zamówione już nowoczesne urządzenia za 1,3 mld euro nie nadają się do montażu w pojazdach Bundeswehry. Nie pasują gabarytowo, mają zbyt małe baterie oraz niewłaściwe prądnice. Pistorius tłumaczy, że kontrakt został podpisany, zanim objął on stanowisko ministra w styczniu tego roku, i nie ponosi za to odpowiedzialności. Media twierdzą z kolei, że miał kilka miesięcy czasu na wyprostowanie sprawy.
Czytaj więcej
Władze Niemiec wstrzymują się z decydują w sprawie przekazania Ukrainie pocisków dalekiego zasięgu Taurus. O obawach kanclerza Olafa Scholza informuje "Wall Street Journal".
Oczywiście wszystko da się naprawić dodatkowym kosztem. Pieniądze na to w końcu są. Jednak nie jest to jedyna sprawa, z której tłumaczyć się musi minister obrony. Wbrew jego wcześniejszym zapowiedziom, że w ciągu dwóch tygodni podjęta zostanie decyzja w sprawie dostaw do Ukrainy pocisków manewrujących taurus, nic się do tej pory nie wydarzyło. Wcześniej podobne pociski przekazała Ukrainie Wielka Brytania i to z ich pomocą armia ukraińska atakuje rosyjskie cele na Krymie.
Można było odnieść wrażenie, że Berlin czeka jedynie na decyzję Waszyngtonu w sprawie dostaw Kijowowi rakiet dalekiego zasięgu ATACMS, aby ogłosić, że także taurusy pojadą na wschód. Podobnie było kilka miesięcy temu z czołgami. Leopardy zostały przekazane Ukrainie, kiedy Amerykanie zapowiedzieli dostawę abramsów.