W ciągu dziesięciu dni zginęło ponad 420 ludzi, tyle oficjalnie doliczyły się organizacje międzynarodowe, podkreślające, że ofiar śmiertelnych jest zapewne dużo więcej. Ale w kraju panuje wojenny chaos, wiele szpitali zamknięto. Brakuje wody, są problemy z żywnością. Sudańczycy umierają po cichu i z dala od kamer. Co najmniej 4 tysiące jest rannych.
Ofiarami są głównie cywile, na których spadają bomby albo którzy trafiali na wymianę ognia. Ataków nie uniknęli dyplomaci i pracownicy międzynarodowych organizacji humanitarnych.
Jedenastu Polaków
W stolicy, Chartumie, sytuacja trochę się uspokoiła, co pozwoliło na ewakuację obcokrajowców i uprzywilejowanych Sudańczyków. USA, Wielka Brytania, Francja, Kanada, Niemcy, Holandia, Włochy, Hiszpania, Turcja wywiozły tysiące swoich dyplomatów oraz obywateli, nie tylko swoich. Dzięki misjom hiszpańskiej i francuskiej ewakuowano 11 obywateli Polski, dowiedzieliśmy się w MSZ.
Czytaj więcej
Samolot niemieckich Sił Powietrznych, ze 101 osobami ewakuowanymi z Sudanu na pokładzie, wylądował w poniedziałek rano w Berlinie - informuje Reuters. Kolejne państwa ewakuują swoich obywateli z Chartumu w związku z zaostrzaniem się konfliktu między sudańską armią a paramilitarnymi Siłami Szybkiego Wsparcia.
Jednak wielu cudzoziemców nie ma na razie szans wydostać się ze stolicy i innych regionów kraju, w którym jest problem z dostępem do internetu. Dotyczy to 4 tysięcy Brytyjczyków – o czym podała BBC, cytująca brytyjskiego biznesmena, który mówił „o koszmarze przeżywanym przez tych, co pozostali”.