W listopadzie ubiegłego roku w Ełku prezes PiS Jarosław Kaczyński wypowiedział słowa, które wywołały lawinę komentarzy. Przedstawił teorię, zgodnie z którą w Polsce rodzi się za mało dzieci, bo „do 25. roku życia dziewczęta, młode kobiety, piją tyle samo co ich rówieśnicy”. Doradził, by młode kobiety „z tym” uważały i dodał, że nie jest zwolennikiem „bardzo wczesnego macierzyństwa”, bo „kobieta musi dojrzeć do tego, aby być matką”. – Ale jak do 25. roku życia daje w szyję to, trochę żartuję, ale nie jest to dobry prognostyk w tych sprawach – dodał.
Jego wypowiedzią dotknięta poczuła się Dagmara Adamiak, aktywistka ze Szczecina. – Jarosław Kaczyński dopuścił się zniesławienia mnie i innych młodych kobiet, poniżając nas w opinii publicznej słowami o dawaniu w szyję – ogłosiła w mediach społecznościowych. Założyła internetową zbiórkę i wniosła do sądu prywatny akt oskarżenia z art. 212 § 2 kodeksu karnego, zakazującego pomawiania za pomocą środków masowego komunikowania.
Czytaj więcej
Nie chcemy takiego kraju, gdzie 12-letnie dziewczynki ogłaszają się lesbijkami - powiedział w Wadowicach prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Adwokat reprezentujący działaczkę złożył w parlamencie wniosek o wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej Jarosława Kaczyńskiego, jednak nie będzie głosował nad nim Sejm. Zdecydowała o tym marszałek Elżbieta Witek z PiS.
Braki formalne?
Jak ustaliła „Rzeczpospolita”, 18 kwietnia Witek wydała postanowienie o pozostawieniu wniosku bez biegu. Powód? Jej zdaniem nie wskazano w nim prawidłowej podstawy prawnej. Chodzi o to, że posłów chronią dwa rodzaje immunitetu: materialny i formalny. Pierwszy oznacza, że nie mogą być pociągnięci do odpowiedzialności za działalność wchodzącą w zakres mandatu, drugi – za pozostałą.