Był pan zaskoczony wizytą Joe Bidena w Kijowie?
Przede wszystkim byłem zaskoczony odwagą prezydenta Bidena. To, że inni politycy jeżdżą do Kijowa bez względu na to jak wygląda sytuacja na froncie, to zupełnie co innego, niż jak decyduje się na to przywódca największego mocarstwa świata. To wymaga prawdziwej odwagi w stylu czysto amerykańskim. Prezydent Biden symbolicznie zatknął flagę amerykańską w Kijowie, co oznacza, że Amerykanie nie opuszczą Ukrainy. Ukraińcy mogą być pewni, że będą wspierani politycznie, militarnie i międzynarodowo przez USA.
Prezydent Biden zachował się jak szeryf, przyjeżdżając do Kijowa?
Wizyta prezydenta USA w Kijowie miała klimat typowo westernowy. Na naszych oczach rozgrywa się pojedynek białego i czarnego charakteru. Ten czarny charakter siedzi w bunkrze i podróżuje pancernym pociągiem. A biały pokonuje setki kilometrów, żeby zaświadczyć osobiście o tym, że prawda i suwerenność zwyciężą. Joe Biden dał temu wyraz swoją osobistą postawą. Pojedynek wygląda jak z westernu i jest coraz bardziej spersonalizowany.
Ale w westernach pojedynek toczony jest jeden na jednego, a „porządni obywatele" nie chcą się do niego mieszać. Na kogo może liczyć prezydent USA na arenie międzynarodowej?