Podczas trwającego obecnie w Warszawie Zjazdu Deputowanych Ludowych Rosji (20–23 lutego) debatowaliście między innymi o warunkach zawarcia pokoju z Ukrainą, lustracji w Rosji, trybunale za popełnione przez reżim Putina zbrodnie i nawet omawialiście projekt nowej rosyjskiej konstytucji. Czy to nie jest dzielenie skóry na niedźwiedziu?
Polityka to jak karta dań. By danie zostało wybrane, musi być wpisane do karty. Obecnie opozycji w rosyjskim menu politycznym nie ma. Można jedynie pójść za kraty i niektórzy rosyjscy opozycjoniści na to się decydują. To się nie przekłada na osiągnięcie celów politycznych. A celem jest zmiana i demontaż obecnego systemu oraz budowa czegoś nowego. Wielu rosyjskich opozycjonistów uznało, że ta władza sama upadnie pod presją ukraińskiej armii i szykują się do złapania rybki w mętnej wodzie, aby tylko ktoś inny zrobił za nich najważniejszą robotę.
Co pan proponuje?
Myślę, że samo z siebie nic się nie dzieje. Rosja to zbyt wielki i pożądany kąsek, by ktoś wykonał całą robotę i komuś innemu przekazał zwycięstwo. Tak nie będzie. Władza w Rosji zostanie zmieniona w wyniku porażki w wojnie z Ukrainą, a to oznacza, że warunki będzie dyktowała Kijów. Rosyjskie władze zostaną obalone w sposób siłowy, więc decydować będą ludzie, którzy noszą broń. Wpływ na to będzie miał też walczący po stronie Ukrainy legion „Wolność Rosji”. Musimy wszystkie te czynniki połączyć ze sobą, po to organizujemy zjazd w Warszawie, tworzymy alternatywny organ władzy rosyjskiej.
Oprócz pańskiej inicjatywy są organizacje Aleksieja Nawalnego, Garriego Kasparowa, Michaiła Chodorkowskiego. Poza tym Putin w Rosji nie jest osamotniony – otaczają go elity, wojsko, służby specjalne oraz prywatne organizacje wojskowe typu „Wagner”. Czy to nie skończy się wojną domową?
Łatwo nie będzie, czeka nas proces polityczny, podczas którego będziemy się rozpychać, również w sposób zbrojny. Dlatego mylą się nasi koledzy w opozycji rosyjskiej, którzy uważają, że będą siedzieć w Europie, a gdy w Rosji coś się wydarzy, to zostaną zaproszeni do rządzenia. Nie zostaną zaproszeni. Musimy teraz się dogadywać i razem walczyć. Ci, którzy z nami się nie zjednoczą, nie będą brali udziału w procesie zmiany władzy w Rosji. Będą mogli wejść do polityki, ale dopiero post factum.