Od co najmniej 20 stycznia, kiedy to odbyło się posiedzenie zarządu PO poświęcone samodzielnemu startowi Koalicji Obywatelskiej wiadomo, że nadszedł kres marzeń o jednej liście opozycji. Do tego dołożyła się głośna polemika między Donaldem Tuskiem a Szymonem Hołownią, mająca zmusić do deklaracji lidera Polski 2050. Nie wiadomo było tylko, kto ów koniec ogłosi jako pierwszy.
W miniony weekend partia Razem oświadczyła, że „najskuteczniejszą formułą startu w wyborach jest wspólny start lewicy, w silnej, lewicowej koalicji”.
Sprawy w obozie anty-PiS zaczynają się więc klarować. Tym bardziej, że wkrótce spodziewane jest także wyjaśniające sytuację oświadczenie Szymona Hołowni. Czy to ułatwi opozycji dalsze rozmowy? – Ludzie nie chcą słyszeć 180. odcinka, czy Władek nie lubi Włodka, albo czy Donald zagoni Szymona do szeregu. Ci ludzie chcą usłyszeć odpowiedź na pytanie, jak będzie wyglądało ich życie za rok. Czym będą się różnić nowe rządy, te, które przyjdą po PiS. Bo że PiS się kończy, widzą wszyscy – stwierdził Adrian Zandberg po sobotnim spotkaniu rady krajowej.
Czytaj więcej
Stworzymy ścieżkę prawą, która pozwoli odzyskać majątek z programu „Willa+” – zapowiada Tomasz Siemoniak, poseł KO, wiceprzewodniczący PO.
Dlaczego to akurat Razem, najmniejszy członek lewicowej koalicji, zabrało się za meblowanie list wyborczych? – Mówimy to, czego nie wypada chyba powiedzieć Włodzimierzowi Czarzastemu – wyjaśnia jeden z członków władz Razem. – Nowa Lewica obawia się, że jeśli wyraźnie się odetnie od jednej listy, to zostanie oskarżona o to, że przez nią nic z tego nie wyszło. I potem trudniej będzie walczyć o stanowiska w rządzie, a nam nie zależy aż tak bardzo...