Tych brytyjskich czołgów jest tak mało, bo kondycja sił zbrojnych królestwa jest marna? Od czasów Napoleona Wielka Brytania nie miała równie niewielu żołnierzy: 73 tys. Tak jak Niemcy Zjednoczone Królestwo było całkowicie zaskoczone rosyjską inwazją?
Od lat sprzeciwialiśmy się budowie Nord Stream 2, nadmiernemu poleganiu na współpracy gospodarczej z państwami totalitarnymi. Tak jak Polska byliśmy zaniepokojeni inwestycjami Huaweia. Przestrzegaliśmy przed rosnącą aktywnością Rosji w Europie, której doświadczyliśmy i u nas: myślę tu o zabójstwie Aleksandra Litwinienki i próbie zabójstwa Skripalów. Znajduje to też odzwierciedlenie w wydatkach wojskowych, które przynajmniej od dziesięciu lat nie spadały poniżej 2 proc. PKB. Szacowanie naszego potencjału obronnego na podstawie liczby żołnierzy nie ma sensu, bo każdy z nich może dziś znacznie więcej niż choćby dwie dekady temu. Tylko w ostatnich latach wprowadziliśmy do służb dwa nowe lotniskowce, zamówiliśmy F-35, zmodernizowaliśmy nasze siły jądrowe. Nie obawiamy się więc rosyjskich sił zbrojnych, które okazały się zresztą skorumpowane i o wiele słabsze, niż sądzono.
Londongrad, baza rosyjskich oligarchów, od lat jednak kwitnie. Po 24 lutego zamrożono, a nie skonfiskowano, ledwie 11 mld funtów funduszy osób powiązanych z Moskwą. Kropla w morzu ich majątku.
To jest proces, który traktujemy bardzo poważnie. City to ogromne centrum finansowe. Kiedy w 2017 roku zostałem przewodniczącym Komisji Spraw Zagranicznych Izby Gmin, jedną z pierwszych rzeczy, którą się zająłem, było opracowanie raportu o praniu brudnych pieniędzy w Wielkiej Brytanii. To uruchomiło serię reform, które pozwalają na określenie prawdziwych właścicieli aktywów. Rząd przyjął w 2022 r. kluczową nowelizację kodeksu karnego. To uniemożliwi wykorzystanie City do wprowadzenia do obiegu funduszy pochodzących z korupcji.
Blisko siedem lat od referendum rozwodowego 60 proc. Brytyjczyków uważa, że wyjście z Unii było błędem. Pan głosował już wówczas przeciw brexitowi. Zmienił pan zdanie?
Nie, trzymam się tamtej decyzji. Ale sondaże mówią też, że Brytyjczycy nie chcą już wracać do tej kwestii, chcą patrzeć w przyszłość.