Decyzja została podjęta zaledwie kilkadziesiąt godzin po tym, jak 47 chińskich myśliwców i 5 okrętów wojennych przekroczyło linie oddzielającą na pół Cieśninę Tajwańską, tradycyjnie granicę stref patrolowania lotów przez Tajpej i Pekin. Była to największa taka prowokacja ze strony ChRL od przyjazdu w sierpniu na wyspę przewodniczącej Izby Reprezentantów Nancy Pelosi. Chińczycy chcieli w ten sposób dać wyraz swojemu niezadowoleniu z decyzji amerykańskiego Kongresu pod koniec ubiegłego tygodnia o wydzieleniu 10 mld dolarów na wsparcie wojskowe dla Tajwanu.
– Jeszcze za Baracka Obamy nie mogliśmy dokonać żadnych zakupów nowoczesnej broni w USA, bo Biały Dom obawiał się prowokować w ten sposób władz w Pekinie. Dziś takiego problemu nie ma, ale opóźnienia w modernizacji tajwańskich sił zbrojnych są poważne – mówi „Rzeczpospolitej” I-Chung Lai, dyrektor Prospect Foundation w Tajpej.
Do tej pory służba wojskowa nie była traktowana poważnie. Trwała ledwie cztery miesiące i nie obejmowała kontaktu z bronią. Od 2024 r. nie tylko zostanie wydłużona trzykrotnie, ale rekruci będą uczyli się m.in., jak obsługiwać przenośne pociski przeciwlotnicze Stinger i przeciwpancerne Javelin. Tego od dawna oczekiwali Amerykanie, tym bardziej, że oba typy broni odegrały fundamentalną rolę w odparciu Rosjan w Ukrainie. Żołd powołanych do służby wojskowej ma zostać czterokrotnie zwiększony.
Czytaj więcej
W związku z rosnącą presją militarną ze strony Chin, władze Tajwanu ogłoszą we wtorek plan przedłużenia obowiązkowej służby wojskowej z obecnych czterech miesięcy do roku - podaje Reuters, powołując się na przedstawiciela władz w Tajpej. Informacje te potwierdziła potem na konferencji prasowej prezydent Tajwanu.
– Mija blisko rok od inwazji przez Rosję, a Ukraina się broni. To bohaterstwo nas inspiruje. My też będziemy tak bronić naszej ojczyzny – powiedziała prezydent. Jej zdaniem wydłużenie obowiązkowej służby wojskowej to dopiero początek reform systemu obrony kraju, którego elementem ma być m.in. włączenie do tego zadania kobiet. Zgodnie z taką wizją żołnierze rezerwy mieliby przede wszystkim chronić elementy krytycznej infrastruktury, podczas gdy siły zawodowe, nieco ponad 200 tysięcy ludzi, byłyby szykowane do bezpośredniego starcia z chińskim wojskiem.