„Podstawą demokratycznego państwa prawnego jest zaufanie do prawa jako potwierdzenia obowiązywania art. 1 Konstytucji, w myśl którego Rzeczpospolita jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli. Uchwalenie opiniowanej ustawy, pogłębiającej bezwzględność prymatu polityki nad prawem, może utrudnić funkcjonowanie samorządu terytorialnego jako wspólnoty mieszkańców” – pisze konstytucjonalista prof. Ryszard Piotrowski w opinii dla Senatu. Ostro krytykuje on przyjętą przez Sejm ustawę wydłużającą o pół roku kadencję samorządów, czyli do końca kwietnia 2024 r. Nie on jedyny. Suchej nitki nie zostawiają na niej też inni konstytucjonaliści, do których opinii dotarła „Rzeczpospolita”.
Naruszenia konstytucji
Ustawa, przeforsowana w Sejmie przez posłów PiS, ma jeden zasadniczy cel: rozdzielenie dat wyborów parlamentarnych i samorządowych, które powinny odbyć się jesienią 2023 r. Partia rządzącą zdecydowała się na ten krok, choć sama w 2018 r. wydłużyła kadencję samorządów z czterech do pięciu lat, powodując styk dwóch elekcji.
Zdaniem zespołu doradców łamany jest nie tylko art. 2 konstytucji, ale też art. 62 i art 169
W środę projektem zajęły się połączone komisje senackie: Praw Człowieka, Samorządu Terytorialnego oraz Ustawodawcza. I to na ich potrzeby napłynęły opinie konstytucjonalistów, którzy są zgodni: projekt w wielu miejscach narusza ustawę zasadniczą.
Zdaniem prof. Piotrowskiego projekt jest niezgody z m.in. art. 2 konstytucji, który przewiduje, że „Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym”. Powód? Jak wywodzi, ustawa „zmienia długość kadencji organów już wybranych, nie zaś tych, które dopiero zostaną wybrane”, a poza tym „nie zachodzą przesłanki, których nie można było przewidzieć”, a które uzasadniają taką zmianę.