Głosowaniami w New Hampshire, Delaware i Rhode Island zakończyły się prawybory w USA. Przygotowują one do listopadowych wyborów połówkowych, w których Amerykanie będą głosować przede wszystkim na przedstawicieli do Kongresu, ale również, w wielu stanach, do władz lokalnych. 36 stanów wybierać będzie gubernatorów.
Od tego, kto zajmie te stanowiska, zależeć poniekąd też będą wyniki wyborów prezydenckich w 2024 r., bo zwycięzcy kształtować będą politykę w kraju przez następne dwa lata.
Czytaj więcej
Zła wiadomość dla wolnego świata – w największym państwie Zachodu przestają być gwarantowane wolność wyboru, rządy prawa czy poszanowanie praw mniejszości. Rodzi się nawet pytanie o trwałość Stanów Zjednoczonych.
W Partii Republikańskiej dobrze widoczni byli w prawyborach kandydaci skrajnej prawicy, których było aż 36 proc. – Dali w ten sposób wrażenie, że ruch MAGA, w którym za sznurki pociąga były prezydent Donald Trump, trzyma się mocno w tej partii – pisze „Washington Post”.
W prawyborach demokratycznych natomiast skrajna lewica, tzw. demokratyczni socjaliści, machający takimi hasłami jak: „zabrać fundusze policji”, „państwowe ubezpieczenie zdrowotne dla wszystkich czy „Green New Deal”, prawie się nie przebiła, mimo że głośno o nich w mediach społecznościowych. Triumfowali za to kandydaci umiarkowani. – Skrajna lewica nie jest aż tak silna jak prawica – mówi Elaine Kamarack z Brookings Institution.